Wojenne losy archiwaliów sądeckich

Sylwester Rękas

Nowosądeckie archiwalia mają burzliwą historię, zarówno w końcu XIX w., jak i pod koniec okupacji niemieckiej doszło do wielkich strat zasobu. Jednak pierwsze duże nieszczęście nastąpiło już w późnym średniowieczu – w 1486 r. spłonęły księgi miejskie Nowego Sącza, choć na szczęście ocalały dokumenty pergaminowe. 17 kwietnia 1894 r. spłonął ratusz miejski w Nowym Sączu, a w nim archiwum miejskie, gdzie zniszczeniu uległo ok. 150 przywilejów królewskich z lat 1273–1773. Tym razem udało się uratować księgi miejskie obejmujące okres od 1488 r. do końca XVIII w., pergaminy przepadły. W nowo budowanym ratuszu planowano specjalne pomieszczenie dla archiwum miejskiego i biblioteki J. Szujskiego, jednakże zaraz po pożarze najstarsze archiwalia miejskie ocalałe z pożaru oddano w depozyt do Archiwum Akt Dawnych m. Krakowa (obecnie Archiwum Narodowe w Krakowie). Osobnego pomieszczenia w ratuszu nie przygotowano, a bibliotekę oddano w 1909 r. Towarzystwu Szkół Ludowych wraz z innymi cennymi aktami, które zostały jeszcze w Nowym Sączu (oprócz akt miejskich – również cechowe). Starano się również o powiększenie zasobu archiwalnego, mi.in. w 1913 r. Władysław Mazur pośredniczył w pozyskaniu przez bibliotekę Towarzystwa Szkoły Ludowej depozytu starosądeckich archiwaliów (dokumentów, akt i ksiąg ławniczych) oraz części akt kamery starosądeckiej. Przed II wojną były w Nowym Sączu dwa archiwa: miejskie (strych ratusza) oraz drugie przy Miejskiej Bibliotece im. J. Szujskiego. Gdy wyremontowano zamek w latach 30. XX w., przeznaczono go na Muzeum i umieszczono tam też część akt.[1] Warto wspomnieć, że Homecki, jako główny cechmistrz, miał u siebie zgromadzone stare nowosądeckie akta cechowe. Znajdujące się w bibliotece akta staropolskie nie były właściwie przechowywane i uporządkowane, na co wskazywał Kierownik Archiwum Państwowego w Krakowie w piśmie z 21 października 1938 roku.[2]

W czasie okupacji Niemcy bardzo interesowali się archiwaliami, zaczęli je gromadzić i inwentaryzować akta. Pierwsze sprawozdania o archiwaliach przechowywanych w Nowym Sączu komisarz miasta dr Hein wysłał do Krakowa do swoich przełożonych jeszcze w marcu 1940 r. Wówczas wspominał o cennych niemieckich aktach z XIX w. c.k. kamery starosądeckiej. Władze niemieckie zainteresowały się aktami przechowywanymi w bibliotece, na zamku i w ratuszu. Polecili też zamknąć bibliotekę miejską oraz zapieczętować szafy z archiwaliami. Wtedy udało się część z nich zapobiegliwie ukryć w pobliskim mieszkaniu jednej nauczycielki (Szybiakówna) po drugiej stronie ulicy Jagiellońskiej. W dniu 18 lipca 1940 r. władze niemieckiego archiwum w Krakowie wysłały do wszystkich zarządów miast kwestionariusz w sprawie archiwaliów i bieżących registratur. Dowiadujemy się z niego m.in., że akta miejskie z ostatnich lat (1919–1939) przechowywane były w ubikacji w ratuszu na drugim piętrze (!), starsze akta, sięgające XIX w., trzymano na strychu. W zamku nowosądeckim znajdowały się akta dotyczące różnych miejscowości, w tym również te dotyczące osadnictwa niemieckiego. Nie były to precyzyjne odpowiedzi, ale Niemcy dopiero zaczęli rozpoznawać zasób. Doprowadzenie do porządku archiwum w Nowym Sączu powierzono profesorowi II gimnazjum w Nowym Sączu Janowi Weimerowi.

W październiku 1940 r. nowy komisarz miasta dr Friedrich Schmidt odwiedził archiwum na zamku w Nowym Sączu. Ponieważ akta przechowywane były tam w wilgotnych ubikacjach, komisarz wysłał nawet list do prof. Romualda Reguły, któremu wówczas podlegało muzeum i archiwum na zamku, wyrażając oburzenie z powodu warunków, w jakich znajdują się dokumenty. Komisarz zarządził, aby cenne archiwalia, przechowywane na zamku w nieodpowiedni sposób, przewieźć do biblioteki miejskiej do „Dworku” na nowosądeckich plantach (Jagiellońska 35). We wrześniu 1940 r. komisarz miasta Hein wezwał kierowniczkę Biblioteki Laurę Markowską i oświadczył, że budynek biblioteczny zostanie przeznaczony dla Hitlerjugend i zbiory należy szybko przenieść. Komisarz wskazał jako miejsce przenosin klasztor oo. Jezuitów. Ci jednak nie mieli odpowiednich wolnych pomieszczeń. Te, które były do dyspozycji były zbyt wilgotne, co groziłoby zniszczeniem archiwaliów. Udało się przekonać Niemców do zmiany miejsca umieszczenia akt. Poproszono ks. infułata Mazura o przeznaczenie domu parafialnego „Świt” przy ul. św. Ducha 2 na przeznaczenie dla biblioteki polskiej. Tymczasem w archiwum miejskim również Niemcy prowadzili poszukiwania cennych dla nich akt; znaleziony tam plan miasta w języku niemieckim z 1831 r. przesłali do Krakowa celem wykonania kopii. W październiku 1940 r. Volksdeutschowi dr. Rudolfowi Kesserlingowi, byłemu profesorowi religii ewangelickiej na Uniwersytecie Warszawskim powierzono nadzór nad archiwum i biblioteką niemiecką. Warto wspomnieć, że Rudolf Kesserling pochodził z rodziny dawnych osadników niemieckich, przybyłych z Saksonii do Galicji w II poł. XVIII w. Urodził się w 1884 r. w niemieckim Nowym Chruśnie, kolonii niemieckiej nieopodal Lwowa. Studiował na uniwersytecie w Wiedniu, Lipsku i Halle. Był proboszczem parafii ewangelickiej we Lwowie (do 1929 r.), następnie zaś kapelanem wojskowym. W 1932 r. został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (!) i w tym samym roku został profesorem Wydziału Teologii Ewangelickiej Uniwersytetu Warszawskiego. Po wojnie był nauczycielem religii w powojennych Niemczech (RFN).

Władze krakowskiego Archiwum Generalnego Gubernatorstwa były bardzo zainteresowane nowosądeckimi archiwaliami. Dr Kesserling zawiadomił już w listopadzie 1940 r. radcę archiwum państwowego w Krakowie, dr Goeringa o miejscu przechowywania akt w bibliotece miejskiej, o ich ilości i znaczeniu. Kilka dni później przesłał ogólny spis akt znajdujących się w ratuszu miejskim.

Kesserling powiadamiając dyrektor polskiej biblioteki, że obejmuje nadzór na wszystkimi bibliotekami i archiwami w powiecie sądeckim, równocześnie poprosił o wypożyczenie pewnej ilości książek oraz ksiąg ławniczych Starego Sącza. Księgi te umieszczono w bibliotece niemieckiej w budynku „Sokoła”. Księgi staropolskie znajdowały się w kancelarii Kesserlinga, który przez cały okres okupacji zapewniał że księgi te niebawem wrócą do polskiej biblioteki. Akta te posłużyły mu m.in. do napisania propagandowej monografii Nowego Sącza, ukazującego miasto jako ośrodek o korzeniach niemieckich [Neu-Sandez und Neu-Sandezer Land: Ihre deutsche Vergangenheit und Aufbauarbeit (1230–1940), Krakau – Warschau 1941]. Oddając sprawiedliwość Kesserlingowi, trzeba wspomnieć, że księgozbiory konfiskowane z terenu powiatu odstawiane były do archiwum niemieckiego Kesserlinga, a stamtąd partiami przekazywano je do biblioteki polskiej. Jesienią 1940 r. komisarz miejski wysłał do archiwum nadzorowanego przez Kesserlinga, akta z okolicznych ewangelickich urzędów parafialnych. Z kolei w kwietniu 1941 r. Kesserling przesłał komisarzowi sprawozdanie z pracy nad aktami przechowanymi w archiwum niemieckim, z którego wynika, że część akt wybrakował z uwagi na ich zbutwienie; spisał ponad 200 tomów różnych ksiąg, ważniejsze dokumenty specjalnie zaznaczył, ponadto uporządkował 2206 akt, a wszystkie przywileje (starosądeckie) złożył w osobnych kopertach[3].

Informacje o sądeckich archiwaliach przesłane przez pastora Kesserlinga pozwoliły dyrektorowi niemieckiego Archiwum Państwowego w Krakowie, dr. Erichowi Randtowi na uwzględnienie ich w swoim drugim artykule poświęconym archiwom w Generalnym Gubernatorstwie (Die Archive des Generalgouvernements, Die Burg, Heft 2, Krakau 1941, s. 60–61.) Akta podzielił na trzy grupy ogólne: historia kultury, historia gospodarcza i historia osadnictwa niemieckiego. Porządkując dalej archiwum, Kesserling wspomniał w sprawozdaniu z lipca 1942 roku o konieczności wybrakowania zbutwiałych materiałów archiwalnych (ok. 4000 akt) i utworzeniu kilku grup tematycznych:

  1. Akta grodzkie Nowego Sącza sięgające 1750 r., do których dodał uwagę: Jakkolwiek akta te dla polskich badań historycznych mogą być ważne, jednak dla historii niemieckiej z tego okresu są bez znaczenia;
  2. Akta Magistratu sięgające 1750 r., przy których zanotował, że te pisane w latach od 1772 do 1867, do czasów autonomicznych Galicji, są pisane po niemiecku. Pośród tych akt pogrupował archiwalia w szczegółowe grupy: materiały ważne dla Niemców, sprawy żydowskie, sprawy szkolne itd.;
  3. Akta urzędów cyrkularnych i skarbowych oraz kamery (Starego i Nowego Sącza, Limanowej, Tymbarku, Krynicy i Muszyny itd.). Akta pisane głównie po niemiecku;
  4. Księgozbiór ustaw państwowych i krajowych od 1772 r;
  5. Akta parafialne ewangelickie z Nowego Sącza i Stadeł. Akta z tej grupy przekazano oddziałowi Zarządu Wewnętrznego. Część z nich stanowi obecnie zasób Archiwum Narodowego w Krakowie.[4]

Niezwykle cenny jest sporządzony przez Kesserlinga 11 sierpnia 1942 r. 10-stronicowy spis i opis ksiąg miejskich oraz cechowych znajdujących się w archiwum miejskim w Nowym Sączu. Księgi z tego spisu zostały potem wywiezione przez Niemców i zaginęły.[5]

Odnośnie akt staropolskich warto wspomnieć, że w grudniu 1942 r., komisarz miasta Nowego Sącza przesłał do Krakowa, do dyrektora Archiwum GG, 16 fotokopii przywilejów miasta i cechów. Nie wiadomo, jakiej treści były te przywileje. Najcenniejsze akta zgromadzono w prywatnym mieszkaniu komisarza miasta dr. Huellera.

Dużą część akt, w tym cenne akta i dokumenty starosądeckie, Niemcy w lipcu 1944 r., zapakowali na samochody i wywieźli na zachód. Niewykluczone jednak, że kiedyś te akta się odnajdą, jak to się zdarza z różnymi dobrami kultury zagrabionymi przez Niemców, o ile nie uległy zniszczeniu podczas działań wojennych. Kesserling pozostawił po sobie trzy duże puste koperty, w których przechowywał przywileje i kopie dokumentów zabranych ze Starego Sącza (7 sztuk). Po wojnie Wiktor Bazielich zwrócił się do przebywającego w Niemczech Kesserlinga z prośbą o opisanie okoliczności wywiezienia akt z Nowego Sącza. Ten tłumaczył, że opierał się przed wysyłką akt staropolskich w głąb Niemiec, gdyż mają znaczenie głównie w związku z terenem na którym są przechowywane. Pastor wręcz napisał, że ryzykował wiele, starając się ochronić akta te przed wywózką. Gdy próbował się dowiedzieć, dokąd akta pojadą, uzyskał odpowiedź, że do Goerlitz (Zgorzelca) i że opiekę nad nimi powierzono Landkomissarowi Muege, który w czasie wojny był w Limanowej. Jednakże relacja powojenna, uzyskana od kierowniczki biblioteki miejskiej, Laury Markowskiej, przyniosła inne zgoła fakty, które nie zgadzały się z wersją Kesserliga. Przed wyjazdem z Nowego Sącza w 1944 r. dr Kesserling powiadomił kierowniczkę Markowską, że akta które zabrał swego czasu do archiwum niemieckiego umieszczone zostały w ratuszu, w specjalnym schronie. Nie było to niestety prawdą, takiego schronu w ratuszu nie było. Ślad po wywiezionych archiwaliach zaginął i do dziś ich nie odnaleziono, chociaż zaraz po wojnie dyrekcja Archiwum Państwowego w Krakowie podejmowała ich poszukiwania. Szukano ich w Zgorzelcu, Bolesławiu i innych miejscowościach na Dolnym Śląsku. W poszukiwaniach brał udział Wiktor Bazielich, który po uzyskaniu informacji że jakieś archiwalia znaleziono w 1947 roku w Zgorzelcu, pisał w ich sprawie do dyrekcji Archiwum Państwowego we Wrocławiu, które jednak wyjaśniło, że dotyczyły one jedynie Zgorzelca[6].

Należy mieć nadzieję, że zrabowane archiwalia nie uległy zniszczeniu podczas transportu w głąb Niemiec i kiedyś zostaną odnalezione.

——————————————————————————————

[1] K. Golachowski, Inwentarz Archiwum Miasta Nowego Sącza z lat 1292–1772 (Inwentarz idealny) „Rocznik Sądecki”, t. 3, s. 192–200.

[2] Archiwum Narodowe w Krakowie Oddział w Nowym Sączu (ANKNS), Korespondencja w sprawie archiwów miejskich zamku królewskiego w Nowym Sączu, zabytków, muzealiów oraz pomocy finansowej dla Redakcji „Rocznika Sądeckiego”, sygn. 31/15/790, s. 59.

[3] K. Golachowski, s. 201-203, L. Markowska, Karta z kroniki Biblioteki Miejskiej w im. J. Szujskiego w Nowym Sączu) „Rocznik Sądecki”, t. 2, s. 173-179. ANKNS, Archiv der Stadt Neu- Sandez Archiwum Miejskie w Nowym Sączu [Korespondencja w sprawie archiwów sądeckich], sygn. 31/15/929.

[4] K. Golachowski, s. 204–205

[5] Spis jest przechowywany w nowosądeckim Oddziale Archiwum Narodowego w Krakowie we wspomnianej wyżej korespondencji, zob. przyp. 3.

[6] K. Golachowski, s. 206–210; L. Markowska, s. 182–184.