Związki Polek z okupantem: Władysława Jeleń i Heinrich Hamann

Anna Żalińska

Władysława urodziła się 20 kwietnia 1914 r. w Nowym Sączu jako córka Marii z domu Piekarskiej i Władysława Jelenia. Według życiorysu, który napisała w więzieniu na polecenie pracowników Urzędu Bezpieczeństwa, ukończyła siedem klas szkoły powszechnej, a następnie zawodową Szkołę Handlową we Lwowie (świadectwo otrzymała w 1933 r.). Jako pierwszą swoją pracę zawodową Władysława podaje praktykę handlową w firmie „Bata” w Nowym Sączu. Następnie wylicza pracę jako stenotypistka w kancelarii adwokackiej Ostrowskiego, jako urzędniczka Towarzystwa Szkoły Ludowej, zaś tuż przed wojną miała podjąć zatrudnienie w Ubezpieczalni Społecznej. Przestała tam pracować po wybuchy wojny, a wróciła do tego miejsca już w czasie okupacji. Mieszkała przy ul. Pierackiego 10 wraz z rodzicami[1]. Przedwojenna ulica Pierackiego dziś nosi nazwę Grodzka.

Władysław Jeleń był kolejarzem, maszynistą. O zajęciu matki Władysława nic nie pisze. Pozostali członkowie rodziny to bracia Tadeusz i Roman, jak ojciec pracownicy kolei państwowej, zamieszkali wspólnie z rodziną przy ul. Pierackiego. Była jeszcze siostra Danuta, po mężu Fidler – wyszła za mąż w czasie wojny i zamieszkała osobno na terenie Nowego Sącza[2]. Władysława oraz Roman grywali przed wojną w Teatrze Robotniczym. Władysława od 1932 r., Roman związał się z teatrem w 1938 r., kiedy to zagrał w przedstawieniu „Gałązka rozmarynu” Zygmunta Nowakowskiego (potem w styczniu 1939 r. wystąpił w „Krowoderskich Zuchach” Stefana Turskiego)[3].

Już we wrześniu 1939 r. przez Nowy Sącz zaczęły przechodzić liczne grupy polskich żołnierzy z rozbitych oddziałów, uciekając ku południowej granicy. Władysława pomagała w ucieczce kilku żołnierzom, wśród których miał być jej narzeczony, podoficer Wojska Polskiego Zbigniew Mikusiński. Pomagała im zdobyć cywilne ubrania, wyrobić fałszywe papiery, ukryć broń. Według zeznań Władysławy Mikusiński został złapany i zabrany do niemieckiego obozu jenieckiego, skąd prowadził z nią przez jakiś czas korespondencję – jednak trudno tu ustalić szczegóły wobec braku innych powszechnie dostępnych źródeł. Władysława została aresztowana 23 września 1939 r., prawdopodobnie w Jazowsku, wraz z innymi osobami zaangażowanymi w pomoc polskim żołnierzom: Władysławą Nowak, Zofią Mikusińską, Danutą Jeleń (siostrą) i Władysławem Sosnowskim – jak twierdzi, stało się to po doniesieniu sąsiadki. Podczas rewizji w pokoju Władysławy Niemcy znaleźli wojskowe mundury. Została aresztowana i skazana przez Sąd Wojenny Wojskowy Doraźny na karę śmierci, który to wyrok jednak odwołano. Władysława wskazuje osoby, które miały brać udział w jej uwolnieniu: wymienia prezydenta Romana Sichrawę, hrabinę Stadnicką i kolonistów niemieckich jako tych, którzy mieli interweniować, by ją uwolniono. Trudno dziś ocenić, jak rzeczywiście przebiegała ta spawa. Ostatecznie Władysława została zobowiązana do regularnego stawiania się przez pewien czas (raz podaje 3 tygodnie, innym razem ponad 30 dni) jako politycznie podejrzana w siedzibie Ortzkomendantury (wojskowy zarząd miejski), którą po 3 października 1939 r. zastąpiła m.in. policja graniczna[4] (w Nowym Sączu w budynku przy ul. Czarnieckiego 13 Niemcy zainstalowali tzw. komisariat policji granicznej – Grenzpolizeikommissariat Neu-Sandez, w skrócie Greko[5] – powszechnie i mylnie zwany Gestapo, choć rzeczywiście pełniący podobne funkcje przy użyciu tych samych metod terroru).

Władysława w protokołach przesłuchań przez prokuraturę wskazuje, że już podczas tych obowiązkowych wizyt na posterunku spotkała się z SS-Obersturmführerem i komisarzem kryminalnym (SS-Obersturmführer und Kriminalkommissar[6]) Heinrichem Hamannem, kierownikiem sądeckiego Greko. Jednak do takiego spotkania nie mogło dojść jesienią, gdyż Hamann przybył do Sącza dopiero w grudniu 1939 r. Po wojnie Władysława zeznaje, że nie miała wyjścia i czuła się przymuszona do związku z Hamannem. Z jednej strony poprzez jego ciągłe nagabywanie, z drugiej zaś  – przez naciski bliskich osób, by spróbowała nawiązać relację z Niemcem i wpływać na niego dla poprawy losu rodaków[7]. Czy było tak w rzeczywistości? Władysława jeszcze przed wojna uchodziła za kobietę, którą pociągał urok munduru i władza. Widywano ją często w towarzystwie żołnierzy 1 Pułku Strzelców Podhalańskich[8]. Gdy poznała Hamanna niewątpliwie mógł jej imponować pozycją i kusić miłym obyciem – było to jeszcze zanim rozruszała się niemiecka machina terroru i krwawych zbrodni na cywilach. Według słów Władysławy zaczęli spotykać się w maju 1940 r. i widywali się aż do stycznia 1945 r., gdy Hamann ewakuował się na Zachód. Spotykali się publicznie i nierzadko w większym gronie. Choć w ślad za Hamannem do Sącza przyjechała – według wspomnień Władysławy – jego żona z trójką dzieci w wieku od 5 lat do roku[9].

Władysława 10 grudnia 1940 r. została przyjęta do pracy w sądeckiej Ubezpieczalni Społecznej, prawdopodobnie wobec groźby przymusowego wysłania na roboty do Niemiec. Pracowała tam do 1 grudnia 1944 r. – czyli daty przeprowadzki do Krakowa i zatrudnienia w firmie „Wander”[10]. Hamann już od jakiegoś czasu przebywał wtedy w Krakowie, dokąd został przeniesiony z placówki w Jaśle. Nowy Sącz opuścił zgodnie z rozkazem w początku września 1943 r., zaś jego miejsce zajął wtedy Wilhelm Raschwitz[11].

W Krakowie Władysława zamieszkała przy ul. Urzędniczej 55/8, które to mieszkanie „załatwił” jej Hamann, potem – według własnych słów – przeniosła się na ul. Marka 5, który to adres mógł być jednak fikcyjny[12]. Władysława została aresztowana 2 marca 1945 r. nakazem polskiego prokuratora[13] (w rzeczywistości organa ścigania ZSRR, które podążały za Armią Czerwoną zatrzymały ją już 10 lutego[14]). Bezpośrednim powodem jej zatrzymania miały być zeznania Johanna Gorki (przed wojną Jana Górki), tłumacza niemieckiej policji, współuczestnika wielu zbrodni, który jeszcze przed popełnieniem samobójstwa w celi sądeckiego więzienia zeznał, że Władysława działa jako konfidentka zarejestrowana pod numerem 148[15]. Dochodzenie w tej sprawie prowadziła Prokuratura Specjalnego Sądu Karnego w Krakowie Ekspozytura w Nowym Sączu.

Aktem z dnia 25 lipca 1947 r.[16] Władysława została oskarżona o przestępstwo z art. 1 dekretu z 28 czerwca 1946 r. o odpowiedzialności karnej za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939–1945 r.[17] oraz z art. 1 i 2 dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego (tzw. dekret sierpniowy)[18]. Chodziło o zarzut konfidencji, przyjęcie niemieckiej karty rozpoznawczej, zaś pierwsze dwa artykuły dekretu sierpniowego dotyczyły współpracy z władzą okupacyjną skutkującą śmiercią osób cywilnych lub działającą w inny sposób na szkodę tej ludności.

Zarzutu konfidencji nie udowodniono. 14 października 1945 r. [data dzienna niepewna] doszło do konfrontacji Johanna Gorki z Władysławą Jeleń, podczas której on przedstawił jej konkretne zarzuty, podając jej numer na liście zarejestrowanych konfidentów – 148 – oraz inne szczegóły[19]. Było to dwa dni przed jego samobójstwem. Ostatecznie, wobec braku innych dowodów i niedociągnięć formalnych[20], sąd nie dał wiary tym zeznaniom, uznając je za powstałe na gruncie daleko posuniętej degeneracji Gorki oraz jego osobistego zatargu i powszechnie wiadomej nienawiści do Hamanna.

Zarzut wobec Władysławy dotyczący jej zgłoszenia się na Volkslistę udowodniono. W maju 1945 r. figurowała w Biurze Ewidencji Ludności w Nowym Sączu jako Volksdeutcherka, jednak z adnotacją, że w końcu 1944 r. niemiecka karta rozpoznawcza została jej odebrana[21]. Zeznania Jadwigi Wolskiej uzupełniają, że niemiecką Kenkartę Władysława musiała zwrócić już po ośmiu miesiącach od wydania – na rozkaz władz z Berlina, pod groźbą wkroczenia w tej sprawie policji[22]. Rodzina Władysławy nie miała wszak niemieckich odniesień i cała sprawa zgłoszenia została zaaranżowana przez Hamanna na potrzeby wspólnych kontaktów.

Związki obywateli Niemiec z Polakami i Polkami były niedozwolone i penalizowane według kodeksu karnego III Rzeczy. Spektrum kar było szerokie: od upomnienia przez areszt, wydalenie z jednostki lub wysłanie na front po (stosowanie rzadko) skierowanie do obozu koncentracyjnego na czas określony. Orzecznictwo sądów w tego typu sprawach było niejednolite i nieprzewidywalne. Najsurowiej karano związki polskich robotników przymusowych z mieszkankami Rzeszy (zwykle karą obozu koncentracyjnego), na terenach okupowanych panował mniejszy reżim. O ile na mniej lub bardziej przygodne relacje żołnierzy Wermachtu przełożeni częściej przymykali oko (choćby ze względu na ich powszechność), o tyle wśród SS-manów, czyli elit władzy stałe związki z Polkami mogły być ryzykowne. Początkowo Heinrich Himmler osobiście starał się rozpatrywać każdy przypadek dotyczący podległych mu funkcjonariuszy policji i SS. Jego pomysłem na kontrolowanie kwestii żołnierskich popędów było organizowanie nadzorowanej sieci domów publicznych (zakładano nowe i utrzymywano już istniejące) oraz rejestrowanie prostytutek (co z resztą robiły już polskie władze przedwojenne). Oczywiście system domów publicznych utrzymywany był w pełnej tajemnicy przed małżonkami pozostającymi w Rzeszy[23].

Żołnierze woleli jednak nawiązywać relacje bez nadzoru. Związki damsko-męskie, nawet na wojnie, rodzą się ze zwykłej potrzeby kontaktu, rozmowy, uczucia sympatii. W ten sposób wśród urzędników i funkcjonariuszy policji i SS przebywających na placówkach w Generalnym Gubernatorstwie powstała nieformalna instytucja „wschodniego małżeństwa”. Z czasem Himmler pozwolił załatwiać tego typu sprawy dyscyplinarnie, co wywoływało powszechny proceder chronienia podwładnych przez przełożonych, którzy także mieli stałe polskie partnerki. Sprawa stawała się bardziej skomplikowana, gdy związek z jakiegoś powodu zaczynał rzucać się w oczy. Częściowym wyjściem z trudnej sytuacji było zgłoszenie kochanki na Volkslistę. Sporadycznie udawało się nawet, w drugim kroku, uzyskać zgodę Himmlera na małżeństwo – jednak po przejściu bardzo długiej drogi administracyjnej oraz dogłębnej weryfikacji światopoglądu (a nawet fizycznych warunków do rodzenia zdrowych dzieci) wybranki[24]. Heinrich Hamann jako wyższy urzędnik SS prawdopodobnie był dyscyplinowany przez przełożonych za bliskie relacje z Władysławą. Wobec tego ułatwił jej wyrobienie w 1941 r. niemieckiej karty rozpoznawczej. Jednak – jak wskazuje na to ww. świadectwo Jagi Wolskiej – nie udało mu się w ten sposób oszukać niemieckiej administracji.

Dalsze punkty oskarżenia wobec Władysławy dotyczyły nadużywania kontaktów z władzą okupacyjną dla realizacji własnych interesów. Chodziło głównie o wyłudzanie towarów od kupców pod groźbą aresztowania oraz zarzuty wysłania do Auschwitz Andrzeja Biedy, mężczyzny, który wyrzucił jej pijanego ojca z lokalu restauracji – ostatecznie zarzut ten został jednak oddalony. Udowodniono, że choć Bieda został rzeczywiście aresztowany krótko po zajściu, został jednak wkrótce wypuszczony, zaś jego aresztowanie i zesłanie do obozu dwa lata później odbyło się na innym tle[25].

W akcie oskarżenia wskazano ponadto donos do niemieckiego zwierzchnika o wykryciu próby sporządzenia legitymacji ubezpieczeniowej na fałszywe nazwisko – co też skończyło się zesłaniem do obozu koncentracyjnego kilku osób. Ten zarzut okazał się prawdziwy. Chodziło o sprawę wyrobienia fałszywej legitymacji dla Zygmunta Schima na nazwisko Mieczysława Niecia. Sprawą – za zgodą Niecia – zajął się Jan Witowski. Mistyfikacja wyszła na jaw, gdy Władysława Jeleń rozpoznała zdjęcie nie pasujące do personaliów i zgłosiła sprawę do posterunku niemieckiej policji. Na skutek tego aresztowani i zesłani do obozów koncentracyjnych zostali Jan Witowski oraz jego siostra Stanisława i brat Kazimierz. Tylko Jan Witowski przeżył[26].

Głównym świadkami obrony Władysławy byli lekarz Marian Krzyżanowski z Krakowa oraz osoby z jego środowiska. Poznał on Władysławę w Krakowie i był głównym pośrednikiem między nią a ludźmi poszukującymi możliwości interwencji na korzyść aresztowanych bliskich. Krzyżanowski podawał liczne przykłady osób oswobodzonych za wstawiennictwem Władysławy[27]. Bardzo pozytywne świadectwo Władysławie wystawił także kierownik szkoły ze wsi Olszówka. Według niego Władysława miała znaczący wpływ na sprawę uwolnienia 30 zakładników z tej wsi[28]. Za to w sposób bezkompromisowy i charakterystyczny dla siebie oceniła ją Jadwiga Wolska[29]: 15 września 1946 r. Jaga wystosowała do prokuratury pismo, w którym padają takie sformułowania jak: wyrzutek społeczny, niewiasta lekkich obyczajów, istota niegodna miana Polki i kobiety[30].

Rozprawy Władysławy odbywały się przez Sądem Okręgowym w Nowym Sączu, gdzie 6 listopada 1947 r. zapadł pierwszy wyrok, skazujący Władysławę na łączną karę 14 lat więzienia[31]. Następnie na skutek odwołania Sąd Najwyższy – Izba Karna – na sesji wyjazdowej w Krakowie w marcu 1948 r. zasądził kasację wyroku i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia w Nowym Sączu[32]. Ostateczny wyrok zapadł przed Sądem Okręgowy w Nowym Sączu 11 listopada 1948 r. Skazano Władysławę na konfiskatę mienia, karę więzienia oraz utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na 10 lat[33]. Obrońca Władysławy ponownie wniósł do Sądu Najwyższego wniosek o kasację, tym razem Sąd wniosek ten odrzucił[34]. Władysław Jeleń zwracał się jeszcze do Prezydenta o prawo łaski dla córki – pismo to zostało pozostawione bez biegu[35].

Władysława przez większość czasu odbywania kary przebywała w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie. Choć koniec wyznaczonej kary upływał 2 marca 1955 r., została zwolniona warunkowo w sierpniu 1952 r.[36]

Dlaczego Władysława nie uciekła razem z Heinrichem Hamannem w głąb Niemiec? Wszystko wskazuje na to, że była to kwestia nieporozumień między nimi czy też sprzeczki tuż przed ucieczką Hamanna. Początkowo, w procesie zbierania dowodów przez prokuraturę, Władysława broniła się przed wszelkimi oskarżeniami i zeznawała, że, nie mając sobie nic do zarzucenia, nigdy nie miała zamiaru opuszczać kraju. Jednak w późniejszych rozmowach z pracownikami Urzędu Bezpieczeństwa, odbywanymi w więzieniu już po wyroku, wskazywała jakoby była umówiona z Hamannem na wspólny wyjazd do Niemiec. Ustalonym dniem ucieczki był 17 stycznia 1945 r. – Armia Czerwona była już wtedy przy granicach Krakowa[37]. Choć trzeba było działać w pośpiechu, tego dnia Władysława znalazła czas, by udać się do mieszkania Cecyli Gensler, gdzie spodziewała się zastać ją, jej córkę Marię oraz jej brata Czesława Mantheja, o których uwolnienie starała się jeszcze krótko przed planowanym wyjazdem[38]. Chciała naocznie przekonać się, że są oni na wolności. Tam Władysława została zatrzymana przez rodzinę na wspólne świętowanie. Dlatego gdy Hamann szukał jej w mieszkaniu na kilka godzin przed oznaczonym terminem, była nieobecna. Władysława wróciła i nadaremnie czekała o umówionej porze. Jak się potem dowiedziała, on, prawdopodobnie popędzany przez pozostałych uciekinierów, już odjechał – wcześniej niż było to między nimi ustalone[39]. Tak sprawę tę przedstawiała Władysława. Rzeczywistość miała się jednak chyba jeszcze inaczej. Zachowały się powojenne zeznania składane przed pracownikami UB w 1950 r. przez Kurta Heinemeiera, bliskiego współpracownika Hamanna z Krakowa. Otóż wzmiankuje on o tym, że dzień przed ewakuacją sugerował Hamannowi zawiadomienie Władysławy Jeleń. Hamann miał stwierdzić, że nie jest to już konieczne – co Heinemeier odczytał jako potwierdzenie, że są już umówieni. Jednak w Niemczech nie widział Władysławy, za to do Hamanna dołączyła jego kochanka z Zakopanego o nazwisku Weisman. Hamann opuścił Kraków 18 stycznia 1945 r. Do 7 maja 1945 r. przebywał w Reichenberg (obecny Liberec w Czechach) po czym, zgodnie z rozkazem, uciekł na zachód, by nie wpaść w ręce Armii Czerwonej[40].

Przebywając w więzieniu w Krakowie Władysława 6 lub 7 lutego 1951 r. zgodziła się dobrowolnie na współpracę z tajnymi służbami PRL[41]. Przekonanie? Indoktrynacja? Może raczej przyziemny instynkt przetrwania i przystosowania. Kolejna próba wyciągnięcia z zaistniałej sytuacji korzyści dla siebie. Władysława Jeleń podpisała zobowiązanie do współpracy najpierw pod pseudonimem „Klara”, potem „Jola”[42]. Przede wszystkim chciano wykorzystać jej działalność do rozpracowania osób współpracujących z Niemcami w czasie okupacji w Nowym Sączu oraz do odszukania Heinricha Hamanna. Nie znano wówczas miejsca jego ukrycia. Polskie służby liczyły, ze uda się jej skontaktować z Hamannem listownie poprzez wspólnych znajomych z czasów okupacji[43].

Ponieważ UB interesowało się Hamannem jako zbrodniarzem wojennym, Władysława podawała do powojennych protokołów szczegóły ich znajomości i życiorysu Hamanna. Według jej zeznań był on synem kupca z Kiloni (niem. Kiel), ukończył Wyższą Szkołę Prawniczą w Hamburgu, a potem pracował jako adwokat w Berlinie. Ożenił się z córką właściciela fabryki cygar, sekretarką Himmlera [w rzeczywistości była to sekretarka Heydricha], Hildegardą Hossfeld [urodzoną 2 lutego 1913 r. w Berlinie]. W czasie wojny matka Hamanna miała mieszkać w Berlinie. On sam wstąpił zaś do SS po zajęciu Sudetów – do Nowego Sącza przybył z Wiednia[44]. Powyższe zeznania Władysławy o Hamannie należy jednak traktować z dużą dozą krytycyzmu. Po pierwsze nie są one spójne i różnią się szczegółami w zależności od protokołu, po drugie należy pamiętać, że Hamann podawał Władysławie fakty ze swojego życia w sposób wybiórczy i tak, by wzbudzić w niej jak największy szacunek i podziw.

Najbardziej wiarygodnymi źródłami o szczegółach przedwojennego życia Hamanna wydają się być akta dochodzeniowe służb bezpieczeństwa PRL oraz Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, przechowywane dziś w Instytucie Pamięci Narodowej, a także niemieckojęzyczne akta powstałe na okoliczność ujęcia i oskarżenia Heinricha Hamanna przed sądem w Bochum w 1965 r. O Hamannie pisano także sporo w Rocznikach Sądeckich[45].

Z powyższych materiałów wynika, że Hamann urodził się 1 września 1908 r. w Bordesholm, małym miasteczku w kraju związkowym Szlezwik-Holsztyn, 20 km na południe od Kiloni. Był synem kupca Augusta i Amalii z domu Delfs. W Bordesholm skończył gimnazjum oraz szkołę handlową. Rodzie chcieli, by zajął się kupiectwem – tak jak ojciec i brat. On jednak w 1931 r. wstąpił do NSDAP, a niedługo potem do SS. Pracował na różnych placówkach policyjnych. W nieznanych okolicznościach poznał Reinharda Heydricha, szefa służb bezpieczeństwa III Rzeszy (być może odbyło się to przez Hildegardę, przyszłą żonę Hamanna, która – jak zostało to wspomniane – była asystentką Heydricha) – wstąpił wtedy do służby w tajnej policji. Został skierowany do Berlina, gdzie na krótko zajął stanowisko adiutanta przybocznego Heydricha i odbył szkolenie. Przed wybuchem wojny poślubił Hildegardę Hossfeld, która w 1938 lub 1939 r. urodziła mu pierwszego syna. Heinekierowi w Krakowie opowiadał, że jego żona osiadła w jego rodzinnym miasteczku Bordesholm i tam spędzała czas od wybuchu wojny[46]. W rzeczywistości Hildegarda Hamann przybyła do Sącza po raz pierwszy w 1942 r. Miała wtedy przy sobie 4-letniego syna. W Bordesholm rzeczywiście mieszkała po wojnie (wraz z czwórką dzieci)[47].

We wrześniu 1943 r. Hamann został skierowany do Jasła, a niedługo potem do Krakowa. W stolicy Generalnego Gubernatorstwa Hamann pracował przy ul. Pomorskiej w Politische Abtaflank, jako kierownik referatu IV-A zajmującego się rozpracowywaniem organizacji podziemnych[48]. Choć stanowisko szefa sądeckiej policji granicznej przy ul. Czarnieckiego 13 zajmowali też inni, to przede wszystkim on został zapamiętany jako kat Sądecczyzny, bezwzględny morderca Żydów i Polaków. Jego gabinety i pomieszczenie na strychu budynku przy Czarnieckiego 13, gdzie prowadził swoje „przesłuchania” oraz katownię w byłym więzieniu Greko (obok gmachu głównego więzienia) oglądali sędziowie sądu z Bochum podczas wizji lokalnej w Nowym Sączu w maju 1966 r.[49]

Według opisów powojennych Heinrich Hamann zachował się w pamięci Sądeczan jako mężczyzna w średnim wieku, energiczny, stanowczy, przystojny, o stalowo niebieskich oczach, z którymi trudno się było spotkać w rozmowie. Patrzył zawsze w dół, w rzadkich tylko wypadkach, kiedy tracił panowanie nad sobą, podnosił wzrok na ofiarę. Normalnie chłodny, opanowany, spokojny, mówił głosem cichym i lodowato uprzejmym tonem. Wobec kobiet, które spodziewał się pozyskać jako konfidentki, był salonowo uprzejmy, zwierzając się, że posiada dwa serca, jedno niewzruszone, które musi spełniać twardy obowiązek a drugie miękkie i dobre, które chciałoby nieść pomoc nieszczęśliwym ludziom[50]. Ponadto obdarzony był podobno fenomenalną pamięcią do twarzy i nazwisk, zapamiętywał świetnie swoich współpracowników oraz ofiary[51].

Hamann ulegał urokowi pięknych kobiet, zwłaszcza gdy miał okazję zaimponować im władzą i wpływami. W pamięci Stanisława Długopolskiego – który pracował w czasie okupacji w magistracie oraz był kierownikiem sądeckiego oddziału Rady Głównej Opiekuńczej roztaczającej opiekę nad więźniami politycznymi – zachowało się wspomnienie o spotkaniu Karoliny Lanckorońskiej z Heinrichem Hamannem. Lanckorońska była członkinią centrali RGO w Krakowie. Sprawa dotyczyła dożywiania więźniów politycznych sądeckiego więzienia. Hamann wstrzymał pomoc w ramach represji za rzekome nadużycie, zaś Karolina Lanckorońska, jako wizytująca RGO w Nowym Sączu, miała poruszyć tę sprawę z szefem Greko. Rozmowa odbywała się głównie w cztery oczy, Stanisław Długopolski został wezwany pod koniec spotkania. Hamann nie tylko, że zgodził się na wznowienie dostaw żywności (co bezskutecznie próbował załatwić sądecki oddział RGO, zwracając się do niego trzykrotnie na piśmie), ale był wobec Lanckorońskiej niezwykle uprzejmy, chcąc zaimponować jej swoją władzą, tytułując ją nieustannie „Frau Grafin” (czyli „hrabino”, który to tytuł przynależał jej z racji urodzenia)[52].

Karolina Lanckorońska również opisała w swoich Wspomnieniach wojennych Heinricha Hamanna, a nawet to samo spotkanie, o którym relację zdaje Długopolski. Ciekawe jest porównanie tych dwóch świadectw. Jakże inaczej, w odniesieniu do charakterystyki przedstawionej powyżej, Lanckorońska opisuje szefa sądeckiego posterunku policji niemieckiej: człowiek wyglądający raczej na rzeźnika niż na sadystę, spokojny, grubawy, wulgarny, o rękach dużych, grubych i krótkich, na które patrzyłam co chwilę przez 45 minut rozmowy – tyle na nich było krwi naszej! – Polce na szczęście ręki nie podał, nie musiałam więc jej dotykać[53]. Lanckorońska nawet na fizyczną postać Hamanna patrzyła przez pryzmat oceny moralnej jego czynów. Ze spotkania zapamiętała jeszcze psa, o wyrazie tak złym, zdradzającym chęć rozdarcia gościa, gdyby tylko dostał przyzwolenie swego pana. Ten pies – nota bene – był podobno częstym towarzyszem zbrodni swego pana w getcie i w więziennej katowni. Spotkanie miało miejsce 4 listopada 1941 r., co Lanckorońska zapamiętała dobrze, gdyż był to dzień jej patrona – Karola Boromeusza. To właśnie jego wstawiennictwu, o które prosiła, modląc się w kościele kolejowym w drodze ze stacji, przypisała pomyślne załatwienie sprawy dożywania więźniów[54].

Zupełnie odmiennie niż Lanckorońska musiała Heinricha Hamanna postrzegać Władysława Jeleń. Hamann został zapamiętany w Sączu również z pijackich orgii i licznych kochanek – Władysława nie była jedyną[55]. Adi – jak nazywał Władysławę – upodobał sobie jednak szczególnie. I chyba ona jego. Człowiek ten kochał mnie do szaleństwa […] był zazdrosny do tego stopnia, że byłam szpiegowana na każdym kroku. W swojej zazdrości posuwał się do brutalności, kiedy przeszłam z kimś znajomym ulicą […] [Z drugiej strony] był mi posłuszny jak baranek, nie było rzeczy, której by mnie jako Polce odmówił […] – pisała Władysława[56]. Podczas każdorazowej analizy ich relacji, powraca pytanie, czy Władysława miała realny wpływ na decyzje Hamanna dotyczące losów więźniów politycznych? Niewątpliwym jest, że interweniowała często, a raczej często była o taką interwencję proszona. W trakcie dochodzenia jej rodzina zbierała i przekazywała prokuraturze oświadczenia podpisane przez osoby rzekomo przez nią uratowane lub ich bliskich. Jest to kilka lakonicznych zapisków[57].

Przykładem świadectwa, w którym znajdziemy więcej szczegółów jest głośna sprawa Stanisława Jareckiego, kierownika Ubezpieczalni (a więc przełożonego Władysławy), który został aresztowany w lipcu 1944 r. i po 20 dniach wypuszczony. Władysława często powoływała się na swoją skuteczną interwencję w tej sprawie[58]. Sam Stanisław Jarecki wyraził na piśmie z dnia 13 lipca 1945 r., opinię, że Władysława pracownicą była dobrą i sumienną, zaś w sprawie swojego aresztowania i sugerowanej interwencji wyjaśnia: nie byłem przez cały czas [aresztowania] przesłuchiwany, a jedynie z zawiązanymi oczyma kilkakrotnie o rożnych porach dnia pokazywano mnie komuś – nie mogę w tej sprawie zająć żadnego stanowiska[59].

Główne świadectwa wpisane do protokołów sądowych o pomocy udzielanej przez Władysławę dotyczą roku 1944 i czasu pobytu Władysławy w Krakowie – był to okres, kiedy państwo Hitlera chwiało się już w posadach, a groźba przegrania wojny stała się bliska. Aparat represji nie działał już z taką sprawnością, jak jeszcze rok wcześniej. Byli jednak tacy, którzy wierzyli, że ich bliscy zostali wypuszczeni dzięki wstawiennictwu „przyjaciółki” Hamanna. Władysława za swoją działalność raczej nie pobierała gotówki, ale przyjmowała od rodzin więźniów kosztowne „upominki” (jak np. zegarek, srebrne sztućce, perfumy, tort[60]).

Czy Władysława była przekonana o własnej skuteczności w interwencjach? Trudno powiedzieć. Czy jej pomoc była realna? Jednoznacznie należy stwierdzić, że nie. Może rzeczywiście czasami wydawało jej się, że jej prośby mogą przynosić efekt, jednak Maren Röger w swojej naukowej pozycji Wojenne Związki wyraźnie wskazuje na relacje Niemców z Polkami w okupowanym kraju jako nacechowane władczością i bezkompromisowością tych pierwszych[61]. Nawet jeśli Władysława wstawiała się za kimś i ten człowiek był niedługo po tym uwolniony, był to raczej efekt zbiegu okoliczności i już wcześniej podjętej przez Hamanna decyzji[62]. Jadwiga Wolska, która często stykała się z Hamannem, oceniała, że był to człowiek tego rodzaju, który nie ulegał wpływom kobiet[63].

Wśród akt oskarżenia Władysławy znajduje się formularz przesłuchania Janiny Rechowiczówny z Nowego Sącza. Janina zeznała, że prosiła Władysławę w czerwcu 1944 r. o interwencję w sprawie uwolnienia jej narzeczonego, Leona Strzeleckiego. Jeleniówna po powrocie z Krakowa od Hamanna miała poinformować Janinę, że Strzelecki został skreślony z listy przeznaczonych na karę śmierci, ale będzie wywieziony do obozu. Gdzie? – ona tego nie wie. W maju 1945 r. wszystko to okazało się nieprawdą. Wśród ekshumowanych z miejsca straceń na Rdziostowie Janina Rechowiczówna rozpoznała bez cienia wątpliwości narzeczonego[64]. Trudno dziś rozstrzygnąć, czy Władysława świadomie kłamała, chcąc zachować swój autorytet za cenę utrzymywania bliskich ofiary w fałszywej nadziei czy też sama została wprowadzona w błąd? W innym przypadku nie wahała się powiedzieć rodzinie prawdy – proszona o interwencję w sprawie Władysława Jońcy, po rozmowie z Hamannem bez ogródek, a nawet z pewną arogancją przekazała żonie wiadomość, że wkrótce zostanie on rozstrzelany, co też się stało[65].

Utrzymywanie swojej Adi w fałszywym poczuciu posiadania wpływu na bieg spraw leżało w interesie jej kochanka, który, jak już to pokazano, lubił chełpić się przed kobietami swoją władzą i imponować im. Ostatecznie wpływowi Władysławy na decyzje Hamanna przeczą jej własne słowa, przytoczone po wojnie ustami Anny Matuszewskiej z domu Kassubé. Anna przed wojną była krótko zaręczona z artystą malarzem Bolesławem Barbackim. W biografii Barbackiego autorka Maria Teresa Maszczak cytuje wspomnienie Anny o tym, jak w momencie pierwszego aresztowania malarza przez Niemców w styczniu 1941 r. organizowano pomoc dla niego. Anna osobiście udała się do Władysławy Jeleń, oferując komplet sreber w zamian za wstawiennictwo. Władysława odpowiedziała wtedy wprost, nie przerywając manicure, że ona nic tu poradzić nie może, że Hamann nie lubi, kiedy go prosi o takie rzeczy i dodała, że i tak wie, że Barbacki ma być wkrótce wypuszczony[66]. Tak też się stało, choć, jak wiemy, zginął po ponownym aresztowaniu kilka miesięcy później.

Po wyjściu z więzienia w 1952 r. Władysława pracowała na stanowisku urzędniczym w Krakowie. Nadal spotykała się z pracownikami Urzędu a potem Służby Bezpieczeństwa pobierając nawet drobne wynagrodzenie za donosy. Jednak przekazywane przez nią informacje nie były już uważane za wartościowe. W Krakowie poślubiła Polaka o żydowskim pochodzeniu, Jakuba Selingera. W listopadzie 1958 r. otrzymali paszporty emigracyjne z prawem wyjazdu do Argentyny. Pracownicy SB odnotowali, że bilety finansował Komitet Żydowski we Francji[67].

A Hamman? Przez wiele lat po wojnie ukrywał się w małym miasteczku w Niemczech Zachodnich – Bochum – pod panieńskim nazwiskiem żony. Pracował jako pomocnik w gospodarstwie, potem kelner. Byłby pewnie dożył w Bochum spokojnej starości nie rozpoznany przez nikogo, gdyby nie pewne niespodziewane zdarzenie. W barze wszedł w konflikt z niezadowolonym klientem i zastrzelił go. W areszcie ustalono jego prawdziwe personalia. Śledztwo i zbieranie dowodów trwało pięć lat. W 1965 r. Hamann stanął przed lokalnym sądem, oskarżony o morderstwa dokonane na ziemiach polskich w czasie wojny. Wraz z nim sądzono innych jego współpracowników, których udało się odnaleźć. Jednym ze świadków oskarżenia, którzy przyjechali do Niemiec na rozprawę, był Stanisław Długopolski. Wspominał on potem, jak na sali rozpraw, przy nadarzającej się okazji, Hamann zagadnął go i zapytał, czy wie co dzieje się z Adi, o której najwyraźniej nie zapomniał przez lata. Gdy usłyszał od Długopolskiego, że ta wyszła za mąż za „parszywego Żyda” (tak Hamann zwykł się wyrażać w czasie okupacji, co przywołał w rozmowie Długopolski), zmieszał się bardzo i poczerwieniał. I jeszcze na koniec los z niego zakpił[68].

Hamann został skazany na karę dożywotniego więzienia. Udowodniono mu 77 morderstw. Ówczesny kodeks karny Niemiec Zachodnich nie przewidywał możliwości sądzenia za ludobójstwo czy zbrodnie wojenne, nie przewidywał też kary śmierci. Późne procesy hitlerowskich zbrodniarzy nie cieszyły się zainteresowaniem szerszej opinii publicznej, zatem czynnik społeczny nie odgrywał roli w ocenie moralnej czynów oskarżonych[69]. Hamann podobno opuścił więzienie w końcu lat 80. ze względu na zły stan zdrowia, aby dokończyć życia w domu opieki[70]. Poruszał się o kulach, miał częściowo bezwładne nogi na skutek uszkodzenia kręgosłupa przy próbie ucieczki czy też samobójstwa w trakcie procesu (skok z okna drugiego piętra)[71].

——————————————————————————————

[1] Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Krakowie (dalej IPN Kr) 009/4251 t. 1, Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Krakowie, Teczka personalna informatora „Jola” dot. Władysława Jeleń, imię ojca Władysław, ur. 20.04.1914 r., Kwestionariusz Agenta-Informatora, k.7–8, [Życiorys – autograf z 7.02.1951], s.11–12.

[2] Ibidem.

[3] Spis członków Teatru [w:] Helena Barbacka-Ślepiakowa, Jubilate! 50 lat Teatru Robotniczego Domu Kultury Kolejarza im. B. Barbackiego w Nowym Sączu 1922–1971, Nowy Sącz [1974], str. 52; por. też: Afisze Teatru Robotniczego z przedstawień „Gałązka Rozmarynu” i „Krowoderskie Zuchy” [udostępnione dzięki uprzejmości pana Janusza Michalika].

[4] IPN Kr 009/4251 t.1, Teczka personalna informatora „Jola”, Kwestionariusz Agenta-Informatora, k.7-8, Życiorys – autograf z 7.02.1951 r.], s.11, 15, Protokół przesłuchania k.48; IPN Kr 502/1815, Sąd Okręgowy w Nowym Sączu, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Zapisek o rozpytaniu podejrzanego z 20 lutego 1945 r., k.5, [Notatka odręczna – życiorys], k.8.

[5] por. Dawid Golik, Obsada personalna niemieckiej policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa w powiecie nowosądeckim w latach 1939-1945, Rocznik Sądecki 2020, t. 48, s. 214 i n.

[6] Hamann był w czasie wojny awansowany na SS-Hauptsturmführera.

[7] IPN Kr 009/4251 t.1, Teczka personalna informatora „Jola”, Protokół przesłuchania, k.48

[8] Relacja anonimowa z Nowego Sącza, dn. 20.06.2021 r.

[9] IPN Kr 009/4251 t.1, Teczka personalna informatora „Jola”, Protokół przesłuchania, k.48-49.

[10] Ibidem, Kwestionariusz Agenta-Informatora, k.7–8, Życiorys, k.11.

[11] D. Golik, Obsada personalna…, s. 216.

[12] Por. IPN Kr 009/4251 t.1, Teczka personalna informatora „Jola”, Protokół przesłuchania, k.50; IPN Kr 502/1815, Sąd Okręgowy w Nowym Sączu, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, [notatka odręczna], k. 4.

[13] IPN Kr 502/1815, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Postanowienie o aresztowaniu, k. 24.

[14] IPN Kr 009/4251 t.1, Teczka personalna informatora „Jola”, Kwestionariusz Agenta-Informatora, k.7–8.

[15] IPN Kr 502/1815, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Zeznania J. Gorki, k. 86; za siatkę konfidentów Hamanna odpowiadał Georg Wiesner.

[16] IPN Kr 502/1816, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Akt oskarżenia, k. 166.

[17] Dz.U. z 1946 r. Nr 41, poz.237.

[18] Dz.U. z 1944 r. Nr 4, poz. 16.

[19] IPN Kr 502/1815, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Zeznania J.Gorki, k. 86.

[20] Z konfrontacji nie powstał żaden urzędowy protokół in situ, urzędnik obecny przy spotkaniu napisał notatkę [ww. Zeznania J. Gorki] dopiero osiem miesięcy później, już po samobójstwie zeznającego, za: IPN KR 502/1816, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Pismo przygotowawcze obrońcy, k. 188.

[21] IPN Kr 502/1815, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Zapisek urzędowy, k. 53.

[22] Ibidem, [List Jadwigi Wolskiej], k. 173.

[23]Maren Röger, Wojenne związki. Polki i Niemcy podczas okupacji, Warszawa 2000, s.29–30, s. 135–139, s.158–160 i in.

[24]Ibidem, s.75–76, s, 87–88, s. 252 i in.

[25]Szerzej na ten temat pisze Izabela Gass, Konfidentka gestapo w Nowym Sączu?, Rocznik Sądecki 1992, t. 20, s. 168.

[26]IPN Kr 502/1815, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Protokół przesłuchania świadka z 4 października 1945 r., k. 82.

[27]IPN Kr 502/1816, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny t. 2, List dr. Krzyżanowskiego, k. 199.

[28] Zeznania Kazimierza Abramowskiego, IPN Kr 502/1815, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Protokół przesłuchania świadka, k. 138.

[29] Zob. biogram Jadwigi Wolskiej.

[30] IPN Kr 502/1815, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, [List Jadwigi Wolskiej], k. 171–174.

[31] Ibidem, Sentencja wyroku, s. 139–143.

[32] Akta sprawy karnej Władysławy Jeleń to trzy tomy dokumentacji przechowywanej aktualnie w Instytucie Pamięci Narodowej Oddział w Krakowie pod sygnaturą IPN Kr 502/1815-1817 (sygn. sądowa Sądu Okręgowego w Nowym Sączu: IV K 400/47, IV K 154/48, sygn. sądowa Sądu Najwyższego: K 165/48).

[33]IPN Kr 502/1817, Akta sprawy karnej Władysławy Jeleń, Wyrok w Imieniu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 11 listopada 1948 r., IV K .400/47, k. 309–311.

[34] Ibidem, Wyrok W Imieniu Rzeczypospolitej Polskiej Sąd Najwyższy na sesji wyjazdowej w Krakowie 20 maja 1949 r., K 624/49, k. 322–323.

[35] Ibidem, Pismo do Dostojnego Obywatela Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 22 stycznia 1951 r., k. 327.

[36] IPN Kr 009/4251 t.1, Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Krakowie, Teczka personalna informatora pw. „Jola”, Charakterystyka więźnia z dnia 27.05.1952 r., k.43.

[37] IPN Kr 009/4251 t. 2, Doniesienie 2 kwietnia 1951, Więzienie Montelupich w Krakowie, k. 89.

[38] Cecylia Gensler była przekonana, że ich uwolnienie odbyło się za wstawiennictwem Władysławy, w czym pośredniczył ich wspólny znajomy dr Marian Krzyżanowski. Genslerowa wraz z córką i bratem zostali aresztowani w grudniu 1944 r. za sfałszowane zwolnienia od pracy przy okopach. 16 stycznia 1945 r. zostali skazani na wywózkę do obozu koncentracyjnego. 17 stycznia Niemcy w Krakowie otrzymali rozkaz opuszczania miasta z dniem następnym. Stąd też przypuszczalnie więźniów wypuszczono. Por. IPN Kr 502/1815, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Protokół przesłuchania świadka z dnia 22 lutego 1945 r., k. 15 i n.

[39] IPN Kr 009/4251 t.1, Teczka personalna informatora pw. „Jola”, Protokół przesłuchania, k. 51.

[40] IPN Kr 010/6349 t.1, Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Krakowie, Sprawa agenturalno-poszukiwawcza krypt. „Komisarz”, Protokół przesłuchania podejrzanego, Warszawa 8 września 1950 r., s.35–36.

[41] IPN Kr 009/4251 t.1, Teczka personalna informatora „Jola”, Kwestionariusz Agenta-Informatora, k.7–8, Zobowiązanie do współpracy z własnoręcznym podpisem i pseudonimem „Klara”.

[42] Ibidem, Kwestionariusz Agenta-Informatora, k.7–8, k. 22.

[43] Ibidem, Pismo Naczelnika Wydziału I WUSW do MBP z dnia 20.06.1952 r., k.18–19.

[44] Władysława nie podaje imienia i nazwiska żony Hamanna, znamy je z akt procesowych przechowywanych w Bundesarchiv w Ludwigsburgu,_por.: przypis 47. Zeznania Władysławy co do przeszłości Heinricha Hamanna nie są spójne. W 1946 r. do protokołu spisanego przed Sądem Grodzkim w Nowym Sączu podaje, że Hamann wychował się w Berlinie, gdzie skończył gimnazjum i wydział prawa na tamtejszym uniwersytecie, po czym wstąpił do Komendy Głównej SS w stolicy i został osobistym adiutantem Himmlera. Po zajęciu Sudetów wyjechał zaś do Wiednia jako komendant jednego z komisariatów SS. Wydaje się, że te informacje są wyolbrzymione i Władysława manipuluje faktami w zależności od spodziewanych korzyści – por.: Protokół z dnia 23 marca 1946 r., Instytut Pamięci Narodowej, Akta Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, sygn. GK 164/549 oraz IPN Kr 009/4251 t.1, Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Krakowie, Teczka personalna informatora „Jola”, Protokół przesłuchania, k. 48–51.

[45] Zob. artykuły w Rocznikach Sądeckich m.in.: Długopolski Stanisław: Zbrodnie Heinricha Hamanna w świetle procesu w Bochum (wrażenia), 1968, t. 9, s. 427–439;  Wacław Bielawski, Zbrodnie hitlerowskie na Sądecczyźnie, 1972, t.13, s.181–219; Bieniek Józef, W cieniu swastyki: Heinrich Hamann, 1994, t. 22 s. 137–173.

[46] IPN Kr 010/6349 t.1, Sprawa agenturalno-poszukiwawcza krypt. „Komisarz”, Protokół przesłuchania podejrzanego Warszawa 8 września 1950 r., s. 35–36.

[47] Bundesarchiv, Abteilung in Ludwigsburg, Zentrale Stelle der Landesjustizverwaltungen Ludwigsburg, Oskarżony: Hamann Heinrich, Zeznania Hildegardy Hamann z 15.02.1961 r., sygn. B162/1371, s. 566–569.

[48] IPN Kr 009/4251 t.1, Teczka personalna informatora „Jola”, Protokół przesłuchania, k. 48–51.

[49] Por. IPN BU 2586/402.

[50] IPN O/Kraków, sygn. GK 185/7, Korespondencja Starostwa Powiatowego Nowosądeckiego do Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie z 21 listopada 1945 r., k. 289.

[51] Ibidem.

[52] S. Długopolski, Wspomnienie o Jadwidze Czerniejewskiej-Wolskiej „Jaga”, „Rocznik Sądecki” t. 15–16, 1974–1977, s. 584.

[53] Karolina Lanckorońska, Wspomnienia wojenne, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011, s. 119.

[54] Ibidem.

[55] Jadwiga Wolska wymienia 5 znanych jej kochanek Hamanna, por.: IPN Kr 502/1815, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, [List Jadwigi Wolskiej], k. 171–174; zob. też: IPN GK 185/7, k. 289.

[56] IPN Kr 502/1815 Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniówny, Życiorys odręczny, k. 9.

[57] Ibidem, [Oświadczenia i listy], k.40–45.

[58] Ibidem, Zapisek o rozpytaniu podejrzanego z 20 lutego 1945 r., k.5 oraz notatka odręczna – życiorys, k. 11.

[59] Ibidem, Pismo bez tytułu [Zaświadczenie], k. 36

[60]Janina Radajewska, jeden z świadków w procesie karnym Władysławy, zeznaje, że Władysława bezinteresownie wstawiała się w sierpniu 1944 r. za jej bratem ciotecznym Stefanem Dębińskim, który po jej interwencji przestał być bity i został wypuszczony na wolność trzy dni przed ucieczką Niemców (czyli w styczniu 1945 r.). Świadek twierdzi, że Władysława dzwoniła w jej obecności do posterunku krakowskiego Gestapo, zaś jako wyraz wdzięczności została przez nią zaproszona dwa razy do kawiarni i otrzymała mały flakonik napoczętych perfum. Za: IPN Kr 502/1815, Protokół przesłuchania świadka z 22 lutego 1945 r., k. 7 i n., por. też: Ibidem, Protokół przesłuchania świadka z 23 sierpnia 1945 r., k. 71, relacja Kazimiery Michalikowej o przyjęciu przez Władysławę złotego zegarka, srebrnych łyżek, skórzanej torebki – do czego Władysława się przyznała: Ibidem, k. 74.

[61] M. Röger, op. cit., s. 121 i in.

[62] Przykładem na poparcie tej tezy mogą być zeznania świadka w procesie Władysławy – Wilhelma Grubnera z Nowego Sącza, który starał się o interwencję w sprawie aresztowanej w 1942 r. w Nowym Sączu żony. Grubner zeznaje, że Władysława obiecała załatwić uwolnienie, jednak żona świadka została zwolniona po dwóch tygodniach z powodu braku dowodów winy, por.: IPN Kr 502/1815, Akta w sprawie karnej Władysławy Jeleniowny, Protokół przesłuchania świadka z 1 marca 1945 r., k. 21.

[63] Ibidem, [List Jadwigi Wolskiej], k. 171–174.

[64] Ibidem.

[65] IPN Kr 502/1815, Protokół przesłuchania świadka z 25 sierpnia 1945 r., k. 76.

[66] Maria Teresa Maszczak, Bolesław Barbacki, Nowy Sącz 1989, s. 24.

[67] IPN Kr 009/4251 t.1, Teczka personalna informatora „Jola”, Notatka TW „Bogdan” z 1.12.1958, k. 7–8.

[68] S. Długopolski, Zbrodnie Heinricha Hamanna w świetle procesu w Bochum (wrażenia), „Rocznik Sądecki” 1968, t. 9, s. 427-439.

[69] W. Bielawski, Zbrodnie hitlerowskie na Sądecczyźnie, Rocznik Sądecki 1972, t. 13, s. 218–219.

[70] https://pl.wikipedia.org/wiki/Heinrich_Hamann, dostęp 2.03.2022 r.

[71] S. Długopolski, op. cit., s. 430.