Krótka rozmowa z Karoliną Konicką, aktorką wcielającą się w rolę Berty Korennman

Karolino, jesteś studentką Akademii Teatralnej*,  niedawno wyjechałaś z Nowego Sącza na studia. Czy ucząc się w Nowym Sączu słyszałaś o historii Berty i losie ludności żydowskiej podczas wojny w naszym regionie?

O losie ludności żydowskiej opowiadano mi nie raz, czy to na lekcjach historii, czy w domu rodzinnym. O losie Berty nie słyszałam ani razu. A szkoda, bo dopiero praca przy filmie i próba  poznania jej historii przypomniała mi, że dramat miliona to tragedie pojedynczych osób i ich rodzin, o czym niestety łatwo można zapomnieć.

 

Czy wcielenie się w postać Berty było dla Ciebie wyzwaniem? Czy czułaś więź z tą postacią?

Wiedziałam, że Berta zasługuje na pięknie opowiedzianą o niej historie. Zależało mi, żeby jej postać  wybrzmiała i każdy widz patrząc na wieże ratuszową w Nowym Sączu, kojarzył ją  potem z Bertą. Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że zaprzyjaźniłyśmy się z Bertą Korennman i każdy mój powrót w rodzinne strony będzie również powrotem do myśli o Bercie. A czy ta postać była dla mnie wyzwaniem? Oczywiście, że tak. Ale oby takich wyzwań jak najwięcej.

 

Która scena była dla Ciebie najtrudniejsza?

Zdecydowanie scena, w której Berta wraz z rodziną mają założyć opaskę z gwiazdą Dawida. Gdy trzymałam w ręce ten kawałek materiału, byłam przestraszona, wiedziałam, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie przerażenia, jakie musiało towarzyszyć wtedy Żydom i oddać tego w scenie. Popatrzyłam więc na Pana Jana Korwina Kochanowskiego, który grał tatę Berty i pomyślałam o strachu za członka rodziny, bo przecież utrata ukochanej osoby bolała kiedyś tak samo, jak boli nas i teraz. I jakoś to poszło.

 

* Karolina studiuje na Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, filii w Białymstoku