Wkroczenie Niemców do Nowego Sącza w 1939 roku

Dawid Golik

Choć w założeniu polskich przedwojennych wojskowych Nowy Sącz nie miał się stać miastem frontowym (sądzono, że był zbyt oddalony od Kresów Wschodnich, żeby mogła tu dotrzeć ofensywa Armii Czerwonej, natomiast ewentualny atak niemiecki z zachodu zatrzymany miał zostać na fortyfikacjach górnośląskich i linii Wisły), to okazało się, że po powstaniu zależnego od woli Hitlera państwa słowackiego w marcu 1939 r. Niemcy zyskali z tego właśnie kierunku możliwość głębokiego oskrzydlenia sił polskich. Polscy sztabowcy zdawali sobie doskonale sprawę z tego zagrożenia i – jak pisał Władysław Steblik – starano się uzyskać w GISZ wzmocnienie obsady odcinka granicy słowackiej, stojącej po prostu otworem do uderzenia na głębokie tyły armii, a tym samym na tyły całego południowego skrzydła frontu polskiego[1].

Jeszcze przed powstaniem Armii „Karpaty” gen. dyw. Kazimierza Fabrycego, polskie dowództwo przywiązywało dużą wagę do ochrony przejść górskich, które znajdowały się na południe od Nowego Sącza. Chodziło przede wszystkim o dolinę Popradu, dolinę górnego Dunajca oraz mniejsze przesmyki na odcinku od Krynicy i Tylicza do Nowego Sącza. Pierwsze dwie doliny, jako najbardziej narażone na atak, zaczęto przygotowywać do obrony już w marcu 1939 r. siłami batalionu odwodowego KOP „Żytyń”, sprowadzonego na Sądecczyznę z Wołynia podczas mobilizacji alarmowej. Razem z podległymi mu Komisariatami Straży Granicznej oraz mającym dopiero zostać zmobilizowanym batalionem Obrony Narodowej „Limanowa” tworzył on zgrupowanie o kryptonimie „Horyń”. Jak relacjonował jego dowódca, mjr Włodzimierz Kraszkiewicz: Zadanie zgrupowania tego […] było: stawić opór na kierunkach na Nowy Sącz, nie dopuścić do jego zajęcia do dnia 5 mobilizacji, na reszcie odcinka – dozorować. Granica zachodnia odcinka Czorsztyn – Knurów – Limanowa włącznie; wschodnia sięgała prawie pod Duklę, w każdym razie Żmigród i Jasło włącznie[2].

Sam Nowy Sącz był dla obrońców istotny z kilku powodów. Przede wszystkim był miastem garnizonowym, w którym stacjonował 1. pułk strzelców podhalańskich, i ważnym centrum mobilizacyjnym z Ośrodkiem Zapasowym 21. Dywizji Piechoty Górskiej. Niedopuszczenie do jego szybkiego zajęcia gwarantowało możliwość bezpiecznego sformowania jednostek rezerwowych oraz ich sprawnej ewakuacji. Po drugie, co zauważali też sami Niemcy, zajęcie Nowego Sącza oznaczało pokonanie najtrudniejszego dla nich odcinka Karpat i umożliwiało rozwinięcie sił poszczególnych dywizji w ich marszu na północ, w stronę Krakowa, lub na wschód, w kierunku Przemyśla i Lwowa. W końcu, Nowy Sącz był pierwszą większą polską miejscowością na tym odcinku frontu (zamieszkiwały go ponad 33 tys. osób), której zdobycie mogło mieć też wymiar propagandowy i psychologiczny – z jednej strony podnoszący morale żołnierzy niemieckich, z drugiej łamiący ducha oporu Polaków.

W lipcu 1939 r., gdy powstała armia gen. dyw. Fabrycego, zdecydowano, że odcinek nowosądecki ma stanowić jej prawą flankę. Siły zgrupowania „Horyń” wzmocniono wówczas dodatkowymi jednostkami, w tym przesuniętym z Armii „Kraków” 1. psp. W ten sposób powstał pododcinek „Nowy Sącz” wchodzący w skład szerszego odcinka „Słowacja”, dowodzony przez gen. bryg. Kazimierza Łukoskiego. Z chwilą rozpoczęcia mobilizacji odcinek przemianowano na Grupę Operacyjną „Jasło”, a pododcinek nowosądecki na 2. Brygadę Górską Strzelców (określaną też jako 2. Brygada Górska lub 2. Brygada Strzelców Górskich), z miejscem postoju w Nowym Sączu. Mimo że składała się ona zaledwie z 7 batalionów piechoty, to stanowiła w chwili wybuchu wojny najsilniejszą jednostkę całej armii. To właśnie ona miała odpowiadać za zabezpieczenie styku z Armią „Kraków” i dozorowanie groźnych dla jej lewego skrzydła przejść górskich. Dowodzenie nad 2. BGS objął płk. Aleksander Stawarz. W składzie brygady znalazły się 1. psp, batalion KOP „Żytyń”, bataliony ON „Limanowa”, „Nowy Sącz” i „Gorlice”, 153. bateria armat górskich oraz plutony artylerii pozycyjnej nr 51 i 52. Poza tym przydzielono jej Grupę Fortyfikacyjną Nr 2, dwie rezerwowe kompanie saperów (nr 124 i 125) oraz cztery Komisariaty Straży Granicznej („Krościenko”, „Rytro”, „Krynica” i „Uście Ruskie”)[3].

Mimo że wojna wybuchła 1 września 1939 r., to początkowo mieszkańcy i przyszli obrońcy miasta doświadczali jej jedynie za sprawą pojawiających się co jakiś czas niemieckich samolotów rozpoznawczych. Najprawdopodobniej już 2 września maszyny wroga ostrzeliwały (i według relacji także obrzucały bombami) dworzec kolejowy w Nowym Sączu. Podczas nalotu zabity został jeden żołnierz, a inny był ranny, zginęła też jedna osoba cywilna. Przeloty wrogich maszyn powtórzyły się także w dniu następnym[4]. Wojska niemieckie na przedmieścia Nowego Sącza dotarły jednak dopiero 5 września – z dwóch kierunków: od strony Limanowej oraz Krościenka nad Dunajcem. Warto przy tym zaznaczyć, że zmagania w dolinie Dunajca między 2 a 4 września 1939 r. były w zasadzie jedynymi poważniejszymi bojami obronnymi, jakie prowadziła w pierwszych dniach wojny Armia „Karpaty”. Na pozostałych odcinkach jej frontu dochodziło wprawdzie do drobnych starć ze współdziałającymi z Niemcami jednostkami słowackimi, jednakże miały one jedynie charakter zaczepnego wiązania sił polskich, a nie natarcia czy przygotowań do niego. Poważniejszy wpływ na sytuację obrońców miały jednak wydarzenia rozgrywające się na froncie Armii „Kraków”. Niemiecki XXII Korpus Pancerny skutecznie naciskał bowiem na jej lewe skrzydło, zagrażając wyjściem na tyły armii, zanim główne jej siły zdążą wycofać się z okolic Krakowa. Jednocześnie zaistniało zagrożenie przeskrzydlenia oddziałów 2. Brygady Górskiej Strzelców od strony północnej, gdyż cofające się pod naporem Niemców polskie jednostki w każdej chwili mogły zostać odrzucone z rejonu Mszany Dolnej, a wówczas umożliwiłoby to Niemcom dotarcie do Nowego Sącza od strony Tymbarku i Limanowej i wyjście de facto na tyły zwróconych frontem na południe i południowy zachód oddziałów polskich[5].

Rankiem 3 września nadeszły też pierwsze istotne rozkazy odnoszące się do dalszych zadań Armii „Karpaty”. Podkreślano w nich przede wszystkim, że ma ona ubezpieczać skrzydło Armii „Kraków”, stąd też nowe jednostki mobilizowane dla gen. dyw. Fabrycego miały po dotarciu na miejsce w pierwszej kolejności zabezpieczyć rejon Tarnowa, Gromnika i Zakliczyna wraz z tamtejszymi przeprawami na Dunajcu i być gotowe do ewentualnego przeciwnatarcia[6]. Zdecydowano się więc tym samym zagiąć front armii na północnym odcinku i zwrócić go na zachód, opierając go na Dunajcu i przygotowywanym w pośpiechu do obrony Nowym Sączu. Jednocześnie, aby uniemożliwić zbyt szybkie uderzenie na miasto od strony północno-zachodniej, podjęto decyzję (w ślad za przygotowanymi już dzień wcześniej niszczeniami na głównych drogach miedzy Limanową a Nowym Sączem) przerzucenia do Limanowej dwóch batalionów marszowych, którymi były nowosądecki batalion kpt. Edwarda Dietricha oraz cieszyński batalion por. Jerzego Wołoszyna[7]. Z uwagi na to, że batalion Dietricha nie był jeszcze gotowy do walki (postanowiono wykorzystać go dopiero następnego dnia), do Limanowej zdecydowano się wysłać, poza batalionem Wołoszyna, znajdujący się w Łabowej II batalion 1. psp mjr. Bolesława Miłka (bez jednej kompanii, plutonu strzelców i plutonu karabinów maszynowych)[8].

W dniu 4 września bataliony dotarły do Tymbarku oraz Limanowej i rozpoczęły obsadzanie górujących nad szosami wzgórz, na których spodziewano się zatrzymać nadchodzące oddziały wroga[9]. Wszystkie te pospieszne zabiegi okazały się być jednak zupełnie bezcelowe, gdyż nie wchodząc w styczność z przeciwnikiem zostały one o zmroku wycofane przez dowództwo w stronę Nowego Sącza, gdzie miały przygotowywać się do obrony miasta – według pierwotnych rozkazów tworząc przyczółek na lewym brzegu Dunajca, co następnie zastąpiono decyzją o zwartej obronie na prawym brzegu rzeki[10].

W godzinach przedpołudniowych 5 września 1939 r. ukształtowało się w związku z tym nowe ugrupowanie obronne sił polskich skoncentrowanych nad Dunajcem i Popradem. Obroną Nowego Sącza od północy i północnego-zachodu dowodzić miał mjr Miłek, natomiast obrona południowych przedmieść oraz stanowisk wzdłuż Popradu pozostawać miała w gestii mjr. Kraszkiewicza. Jednostki rozmieszczono w sposób następujący: 6. kompania II batalionu 1. psp kpt. Włodzimierza Winiarskiego (bez jednego plutonu) wraz z plutonem ckm zająć się miała obroną północnych i północno-zachodnich przedmieść Nowego Sącza na północ od wpływającej do Dunajca Kamienicy – między Przetakówką a Piekłem. Jej zadaniem było dozorowanie podejść do Dunajca, ochrona mostu na Kamienicy i zabezpieczenie ewentualnych dróg odwrotu w stronę Wilczyc i Grybowa[11]. Na południe od niej, frontem na zachód, usadowiła się 4. kompania II batalionu 1. psp por. Mikołaja Macha (bez plutonu), uzupełniona II plutonem 6. kompanii, plutonem ckm oraz dwiema armatami przeciwpancernymi. Jej zadaniem była obrona miasta od zachodu, wzdłuż brzegu Dunajca, a stanowiska poszczególnych plutonów rozciągały się na przestrzeni około kilometra od ujścia Kamienicy, przez wzgórze zamkowe, aż po Park Jordana i boisko sportowe. Dla obrońców najważniejszymi obiektami były obydwa znajdujące się na tym odcinku mosty na Dunajcu – drogowy na tzw. „Helenie” i kolejowy w pobliżu parku, które zostały zabarykadowane i podminowane, a w ich pobliżu ustawiono armaty przeciwpancerne. Odwodem mjr. Miłka miał być batalion por. Wołoszyna, który już po rozpoczęciu ostrzału artyleryjskiego miasta przez Niemców wymaszerował z Plant Miejskich przez Rynek, most na Kamienicy i Załubińcze, po czym miał się przedostać na wschodnie przedmieścia Nowego Sącza, do tzw. „Piekła” i tam oczekiwać na dalsze rozkazy[12]. Batalion zatrzymał się na wysokości Gołąbkowic, gdzie na dominującej nad szosą Górze Cmentarnej zdecydowano się usadowić pluton ckm. Miał on zabezpieczać późniejszy odwrót jednostek polskich i ostrzeliwać zarówno cele w samym Nowym Sączu, jak i, ogniem pośrednim, przeciwników po drugiej stronie Dunajca[13].

Dalszy odcinek obrony opierał się na przegrupowywanych od rana 5 września oddziałach podległych mjr. Kraszkiewiczowi. Południowych przedmieść Nowego Sącza, od Parku Strzeleckiego, wzdłuż Dunajca przez Dąbrówkę Polską i Biegonice, bronić miał batalion kpt. Dietricha, którego stanowiska kończyły się od strony południowej na górującej nad mostami na Popradzie (kolejowym i drogowym) Winnej Górze (337 m n.p.m.). Na wzniesieniu tym przez pierwsze dni wojny budowali okopy zmobilizowani w Nowym Sączu i okolicach członkowie Przysposobienia Wojskowego[14]. Przy moście drogowym na Popradzie, w rejonie Potoków i Gaju w Biegonicach, ulokowano zgrupowaną w kompanię strzelecką obsadę Komisariatu SG w Krościenku wraz z Plutonem Wzmocnienia SG. Dalej jednostki polskie obsadzać miały prawy brzeg Popradu przez Rytro, Piwniczną i Żegiestów aż po Muszynę wyłącznie. Naprzeciwko mostu drogowego na Popradzie (obok stanowisk SG) oraz w rejonie Myślca pozycję zajęła 1. kompania batalionu KOP „Żytyń” kpt. Włodzimierza Pałuckiego wzmocniona plutonem moździerzy i dwoma plutonami ckm. Dalej na południe i południowy wschód rozciągały się stanowiska 1. i 3. kompanii batalionu ON „Limanowa” oraz Komisariatu SG „Piwniczna” wraz z jego Plutonem Wzmocnienia SG[15].

Początkowo jedynym odwodem mjr. Kraszkiewicza były odesłane rankiem 5 września do Nowego Sącza oddziały walczące wcześniej w dolinie Dunajca (2. i 3. kompania batalionu KOP „Żytyń” oraz 2. kompania batalionu ON „Limanowa”)[16]. Rzeczywistym odwodem bojowym miał być jednak przerzucony koleją na odcinek nowosądecki batalion ON „Sambor” mjr. Mariana Sudy[17].

Większość polskich oddziałów dotarła na wyznaczone im stanowiska dopiero w godzinach przedpołudniowych 5 września. Rozpoczęły się wówczas gorączkowe przygotowania do obrony, wykonywanie prowizorycznych stanowisk strzeleckich oraz zniszczeń na drogach. Po zakończeniu ewakuacji głównych sił wojskowych ze Starego Sącza zniszczono też obydwa mosty na Popradzie[18]. Do wysadzenia przygotowane były też mosty na Dunajcu w Nowym Sączu, jednak na wniosek nowosądeckiej Rady Miejskiej gen. bryg. Łukoski wyraził zgodę na nieobjęcie ich planem zniszczeń i zdjęcie założonych już ładunków[19].

Warto wspomnieć, że Nowy Sącz, choć przygotowywany do obrony, w dalszym ciągu nie był w pełni ewakuowany i starano się na wszelkie sposoby doprowadzić do wyjścia z miasta znajdujących się w nim jeszcze jednostek wojskowych i rezerwistów. Kpt. dypl. Zygmunt Węgorek w ten sposób opisywał to, co działo się w mieście w godzinach przedpołudniowych 5 września: Miasto i koszary są zawalone wojskiem, punkt ten był ośrodkiem mobilizującym cały szereg jednostek. Miasto przedstawia obraz wielkiego obozowiska. Oprócz ludzi tysiące wozów chłopskich i koni. Nie ma żadnej siły fizycznej, która by to mogła uporządkować. Te masy od zmroku dnia wczorajszego zaczęły przelewać się na wsch[ód]. Szosa N[owy] Sącz – Grybów jest zupełnie zatłoczona[20]. Nad sytuacją w mieście starali się zapanować także pojedynczy pozostali w Nowy Sączu policjanci, którzy zmagać się musieli nie tylko z zamieszaniem na drogach, ale też z rabunkiem opuszczonych sklepów i hurtowni Monopolu Tytoniowego[21].

Niemcy dzięki działalności swojego lotnictwa doskonale wiedzieli, że ośrodkiem polskiej obrony miał się niebawem stać Nowy Sącz, który nie był odpowiednio przygotowany do walk. Utwierdzał ich zapewne w tym przekonaniu raport jednego z lotników, w którym stwierdzał on, że koło Nowego Sącza prowadzone były świeże prace ziemne nad umocnieniami, w postaci okopów i rowów przeciw odłamkom[22]. Informacje o tym, czego mogą się spodziewać w mieście, Niemcy uzyskiwali też od wziętych do niewoli żołnierzy. W jednym z meldunków sporządzonych przez oficerów w dowództwie atakującej doliną Dunajca 2. Dywizji Górskiej przeczytać można: W Nowym Sączu są teraz jeszcze zakwaterowane w szkołach różne formacje rez[erwowe]. Wydaje się, że od Nowego Sącza do Jazowska nie ma żadnych umocnień i żadnej artylerii. Już od tygodnia nie ma w Nowym Sączu regularnych oddziałów. W Nowym Sączu panuje wielki bałagan. Rezerwiści częściowo w ubraniach cywilnych[23].

Pododdziały niemieckiej 2. DG znalazły się w nocy z 4 na 5 września w Obidzy oraz w Zabrzeży, Czerńcu i Łącku. Dalszy ich marsz zarządzono dopiero o świcie 5 września, wysyłając jednocześnie do przodu 11. batalion rozpoznawczy, który nocował w Tylmanowej. O godz. 10.30 wchodzący w skład tej jednostki kolarze dotarli do Starego Sącza i dokonali szybkiego rozpoznania miasteczka oraz zabezpieczenia dróg wyjazdowych z tej miejscowości[24]. Prowadząc następnie dalszy rekonesans, podążali w stronę mostu drogowego na Popradzie, nie wiedząc, że jest on zniszczony, a na drugim brzegu znajdują się przygotowani do obrony żołnierze z grupy mjr. Kraszkiewicza. Kiedy więc najpierw kolarze, a później kawalerzyści znaleźli się w polu rażenia polskich karabinów maszynowych, przywitał ich zorganizowany ogień. Rozpoczęła się trwająca kilka godzin walka, która jednak nie przyniosła nacierającym oddziałom żadnych korzyści, zwłaszcza że skutecznym seriom polskich karabinów i wystrzałom stworzonej ad hoc baterii dział mogli początkowo przeciwstawić tylko pojedyncze karabiny maszynowe. Dopiero później zdołano podciągnąć do przodu jedną z baterii artylerii górskiej (najprawdopodobniej tę towarzyszącą III batalionowi 137. pułku strzelców górskich), która z czasem, wspólnie z moździerzami, zaczęła coraz celniej razić okopanych nad Biegonicami i Myślcem obrońców. Mimo to dowódca 11. batalionu rozpoznawczego zdecydował się wycofać swoich żołnierzy do Starego Sącza i zaczekać na przybycie strzelców górskich[25]. Późnym popołudniem zajęli oni stanowiska na lewym brzegu Popradu i prowadzili wymianę ognia z oddziałami polskimi, nie decydując się jednak na próbę przedarcia się na drugi brzeg i opanowania polskich pozycji[26].

Z perspektywy obrońców działania niemieckie na tym odcinku były zdecydowanie nieskuteczne, nawet mimo użycia moździerzy i artylerii, które poczyniły w szeregach Polaków pewne straty. Jak wspominał mjr Kraszkiewicz, najbardziej narażona na ostrzał nieprzyjaciela była okopana naprzeciw mostu na Popradzie kompania Straży Granicznej, na której wróg skupił swoją uwagę i którą zasypał ogniem. Było też wśród obrońców przynajmniej dwóch znanych z nazwiska zabitych żołnierzy, ale poległych i rannych musiało być tego dnia o wiele więcej (trudno jednakże ustalić ich łączną liczbę i okoliczności śmierci)[27].

Mimo że dowodzący niemiecką 2. DG gen. Valentin Feurstein planował najprawdopodobniej uderzyć na Nowy Sącz od południowego zachodu (przez Stary Sącz, Biegonice i Dąbrówkę Polską), pozostawiając atak od północnego zachodu (przez Limanową, Biczyce i Chełmiec) oddziałom nadciągającym od Limanowej, to jego jednostki przeprowadzały rozpoznanie także na lewym brzegu Dunajca. Około południa goniec na motorze przywiózł mi rozkaz dowódcy szwadronu o zwinięciu placówki i dołączeniu do reszty szwadronu w Starym Sączu – relacjonował wachm. Körber. – Na południowym wyjeździe ze Stadła, już podczas odmarszu, zostałem wraz z moim plutonem zatrzymany przez kapitana Hegera, oficera łącznikowego dywizji. Dał mi on rozkaz pochodzący wprost od dywizji: „Natychmiast zawrócić i rozpoznawać na starym kierunku aż do Nowego Sącza. Nowy Sącz musi zostać koniecznie jeszcze dzisiaj zdobyty”[28]. Do plutonu rozpoznawczego miały też niebawem dołączyć jednostki strzelców górskich. Nie było jednak czasu, żeby na nie czekać, ruszono więc na północ – przez Podrzecze, Świniarsko i Małą Wieś – nie napotykając w tych miejscowościach na żadne polskie oddziały czy przeszkody na drogach.

Dopiero po minięciu Małej Wsi, około 500 metrów przed osiedlem Helena (stanowiącym przedmieście Nowego Sącza, ale administracyjnie należącym wówczas do Chełmca), Niemcy zostali ostrzelani z karabinów maszynowych – zarówno od czoła, jak też z prawej i lewej strony. Przypuszczalnie na Helenie znajdowała się wysunięta placówka alarmowa z kompanii por. Macha, która zajmowała przygotowane wcześniej stanowiska biegnące mniej więcej wzdłuż wygodnego do obrony nasypu kolejowego. Załoga bezpieczeństwa była jednak szczupła i kiedy Niemcy ruszyli do ataku, polscy żołnierze wycofali się w stronę głównej szosy oraz znajdujących się przy niej budynków. Niemiecki wachmistrz wspominał: Polacy pozwolili nam bez trudu dotrzeć do pierwszych domów, następnie jednak rozszalał się atak ogniowy, który uzmysłowił nam, że daliśmy się wciągnąć w pułapkę. Możliwość poruszenia się w którymkolwiek kierunku jest wykluczona. Na szczęście znaleźliśmy dobre schronienie przed ogniem flankującym i strzałami z domów w opuszczonych przez Polaków okopach i na cmentarzu [przy kościele św. Heleny]. Po prawej stronie, jeśli nawet nie przed strzałami, to przed atakiem chroni nas Dunajec[29]. Natarcie załamało się i musiało czekać na posiłki. Jako pierwsi do stanowisk rowerzystów dotarli saperzy z 3. kompanii 82. górskiego batalionu saperów, którzy jednak także zalegli pod ogniem polskich karabinów maszynowych, ponieśli straty i nie mogli przedrzeć się do przodu. Widząc niepowodzenie niemieckiego rozpoznania i stosunkowo niewielkie siły atakujących, Polacy zdecydowali się na kontratak, który jednak nie odrzucił plutonu wachm. Körbera[30].

Po dotarciu informacji o oporze na przedpolach Nowego Sącza, niemieckie dowództwo zdecydowało się wesprzeć pluton kolarzy oddziałami strzelców górskich oraz artylerią. Lewym brzegiem Dunajca miał się poruszać 136. psg. Część jego pododdziałów załadowano pospiesznie na samochody ciężarowe i przewieziono w rejon miasta[31]. Transport jednostek na pozycje wyjściowe nastąpił mniej więcej między godz. 14.00 a 15.00. Obok strzelców górskich do walki włączyła się też ciężka artyleria ze 111. pag, której 5 haubic 150 mm zajęło pozycje w rejonie Podegrodzia i rozpoczęło ostrzał Nowego Sącza[32]. Po godzinie 15.00, 8. kompania 136. psg osiągnęła pozycję wyjściową do ataku – skrzyżowanie dróg w Chełmcu, mijając po drodze zwrócone frontem na zachód wzdłuż Dunajca inne niemieckie pododdziały pozostające już w styczności bojowej z Polakami. Zadaniem kompanii było natychmiastowe uderzenie na miasto i zdobycie przepraw przez Dunajec, by tym samym umożliwić natarcie zmierzającym już do Nowego Sącza następnym oddziałom.

Atak rozpoczął się o 15.45 – pisał sierż. Mössner. – […] Wykorzystując oszczędne kryjówki skakaliśmy cały czas do przodu, nie bacząc na coraz silniejszy ogień obrońców, w kierunku pierwszego celu, nasypu kolejowego. […] Tutaj jednak odczuwalny jest silny ogień karabinów maszynowych. Wznieca się kurz, słychać pociski uderzające w szyny. Osłonę od razu wykorzystuje się do ustawienia na pozycji dwóch ciężkich karabinów maszynowych i granatników. Bez mrugnięcia okiem odważni erkaemiści ustawili karabiny maszynowe ledwie nad ukryciem i strzelali seria za serią w stronę zasłoniętych za oknami i strzelnicami w murach polskimi strzelcami. Granatniki w kilka minut wstrzelały się w brzeg Dunajca i były oczekiwanym wsparciem[33]. Wykorzystując osłonę ogniową plutony przekroczyły nasyp i zyskując ochronę dzięki gęściejszej zabudowie, przesuwały się w stronę brzegu Dunajca – jeden przez cmentarz przy kościele św. Heleny, gdzie wspomógł m.in. okopany w pobliżu piekarni oddział saperów z karabinem maszynowym, drugi na południe od niego, obok nasypu kolejowego[34]. Żołnierze tego właśnie plutonu ok. 17.45 osiągnęli brzeg Dunajca i prowadzili aż do zmroku wymianę ognia z polskimi obrońcami z kompanii por. Macha. W jednej z powojennych relacji polski dowódca wspominał: Dnia 5 września około południa Niemcy ostrzeliwali artylerią nasze stanowiska, a także i miasto, prowadząc przy tym rozpoznanie naszych pozycji oraz przejście przez rz[ekę] Dunajec. Następnie podciągali Niemcy swoje wojska i zajmowali stanowiska wyjściowe. Pisał też: Na szosie Chełmiec – Nowy Sącz tuż przy moście drogowym (Nowa Helena) ukazały się czołgi n[ie]p[rzyjacie]la, które zostały ostrzelane działkami i k[ara]b[inami] p[rzeciw]/panc[ernymi]. Czołgi wycofały się szosą na m. Chełmiec – Marcinkowice[35]. Oddziały 2. DG nie miały jednak ani wozów pancernych, ani czołgów. Sprzętem takim nie dysponowali także żołnierze ze zmierzającej w stronę Nowego Sącza od północy zmotoryzowanego 10. pułku strzelców konnych płk. Walthera Brehmera, ale nie można wykluczyć obecności po drugiej stronie Dunajca jakiegoś innego oddziału rozpoznawczego złożonego z wozów opancerzonych[36].

O godzinie 16.00 odbyła się w Grybowie odprawa oficerska w dowództwie 2. BGS, na której wydano rozkaz opuszczenia wraz z nastaniem zmroku linii Dunajca i Popradu oraz obsadzenia wzgórz na prawym brzegu rzeki Białej. Podjęcie takiej decyzji dowódca 2. BGS płk. Stawarz argumentował naporem 2. DG zarówno od strony południowej, jak i zachodniej (co słusznie odczytywano jako przygotowanie do ataku na Nowy Sącz), możliwością oskrzydlenia pozycji 2. BGS od północy oraz wzrastającą aktywnością wojsk słowackich w okolicach Leluchowa. Istotą manewru miała być chęć przegrupowania się odpowiednio w tyle świeżymi oddziałami aby postawić n[ie]p[rzyjacie]lowi twardszy opór, przy czym oddziały będące już w walce miały stworzyć przesłonę tej czynności[37]. O owej decyzji nie został jednak najprawdopodobniej powiadomiony gen. bryg. Łukoski, choć w czasie jej podejmowania w sztabie 2. BGS znajdować się miał oficer operacyjny Grupy Operacyjnej kpt. dypl. Aleksander Kieres. Niewykluczone, że dojść mogło na tym tle do jakiegoś nieporozumienia, gdyż gen. dyw. Fabrycy oraz gen. bryg. Łukoski za wszelką cenę starali się utrzymać w tym czasie linię Dunajca, a jej opuszczenie (i dalszą obronę na Białej, a następnie na Wisłoce) planowali jedynie na skutek silnego naporu nieprzyjaciela. Wydaje się, że całokształt wydarzeń, jakie miały miejsce do godz. 16.00 nie pozwalał na stwierdzenie, że napór Niemców na jakimkolwiek odcinku obrony 2. BGS był bardzo silny. Podobnie oceniał sytuację szef sztabu Armii „Karpaty” płk. dypl. Witold Morawski, pisząc w meldunku z 6 września: Pod wieczór dnia 5-go [września] płk Stawarz, d[owód]ca odcinka Nowy Sącz, zdecydował się opuścić Nowy Sącz i zorganizować nową obronę na ogólnej linii Bobowa-Grybów-Huście [właśc. Uście] Ruskie i dalej jak dotychczas […]. Nie mam wrażenia, że natarcie było bardzo silne, ale wspierane bardzo silną artylerią, której ognia obrona narodowa i bataliony marszowe nie wytrzymały nie mając same żadnej artylerii i broni przeciwpancernej[38]. Tak więc decyzję płk. Stawarza uznać można pod tym względem za przedwczesną, ale jednocześnie zgodną z duchem pozostałych wytycznych dowódcy armii i dowódcy GO[39].

Najtrudniejsze zadania w trakcie wycofywania się stały przed II batalionem 1. psp mjr. Miłka i zgrupowaniem mjr. Kraszkiewicza, które po oderwaniu się od wroga także miały przejść do obrony na drugim brzegu Białej. Nie wiadomo jednak, jakie dokładnie dotarły do nich rozkazy, gdyż przekazy na ten temat są ze sobą sprzeczne. Kpt. dypl. Węgorek relacjonował: Jadę osobiście do pierwszej linii w celu omówienia roli z obu d[owód]cami […]. Późnym popołudniem rozmawiamy z mjr. Miłkiem. N[owy] Sącz jest pod ogniem art[ylerii] n[ie]p[rzyjacie]la ale napór na razie słaby. Podałem mu jego rolę: odchodzić tylko pod naporem. Opóźniać n[ie]p[rzyjacie]la po osi zdaje się N[owy] Sącz – Bobowa. […] Następnie szosą na Łabową – Krzyżówkę jadę szukać mjr. Kraszkiewicza. Szosa jest zupełnie pusta i cisza w terenie. Zdaje mi się, że gdzieś między Łabową a Krzyżówką natykam się dopiero na oddziały mjr. Kraszkiewicza i jego samego. Jest zdziwiony, że samochodem przyjechałem szosą od N[owego] Sącza. Twierdzi, że odcinek szosy między Łabową a N[owym] Sączem przekroczyły już jakieś oddziały n[ie]p[rzyjacie]la kilka godzin temu. Jego zgrupowanie przez ostatnią dobę jest ciągle napierane przez n[ie]p[rzyjacie]la, nie miał możliwości ani zebrać się ani tym mniej postawić większy opór na Popradzie[40].

Relacja ta brzmi jednak nieprawdopodobnie w kontekście wspomnień zarówno mjr. Miłka, jak i mjr. Kraszkiewicza (którego punkt dowodzenia znajdował się w Dąbrówce Polskiej, a nie pod Łabową) oraz ich podwładnych. Major Miłek udał się bowiem wieczorem osobiście po dalsze rozkazy do Grybowa, zarządzając wycofanie II batalionu 1. psp wraz z zapadnięciem zmierzchu w stronę Bobowej[41]. Z kolei mjr Kraszkiewicz relacjonował, że rozkaz do odwrotu otrzymał od wysłanego z dowództwa brygady nieznanego mu oficera: […] przybył do mnie z m[iejsca] p[ostoju] d-cy bryg[ady] w Grybowie z karteluszkiem, na którym napisane były dwa słowa: 1. odwrót, 2. nazwa miejscowości w rej[onie] Jasła. Ustnie of[icer] powiedział że „ba[tali]on o zmroku ma wycofać się do tej miejscowości, gdzie będzie w odwodzie”. Więcej ten oficer nie umiał powiedzieć, nawet czy chodzi o odesłanie baonu KOP czy o odwrót całości[42]. Nie ma więc raczej wątpliwości, że relacja kpt. dypl. Węgorka mijała się z prawdą, tak więc uznać również należy, że rozkaz przewidywał nie cofanie się pod naporem – przy czym obstawał szef sztabu 2. BGS – tylko odwrót całości sił wraz z nastaniem nocy.

Odejście polskich oddziałów rozpoczęło się około godziny 19.00. Na odcinku II batalionu 1. psp, dowodzonego w zastępstwie nieobecnego mjr. Miłka przez kpt. Winiarskiego, przebiegał on sprawnie – jako ostatnia została ściągnięta ze stanowisk kompania por. Macha, pozostawiono jednak pojedyncze placówki, które miały utrzymywać styczność z Niemcami i nie dopuścić do natychmiastowego wdarcia się oddziałów wroga do miasta. Ze stanowisk ściągnięto też broń przeciwpancerną, a następnie wymaszerowano przez Paszyn w stronę Grybowa[43]. Za osłonę odwrotu odpowiadał pozostawiony w Gołąbkowicach pluton ckm. W trakcie wycofywanie się podhalańczyków karabiny maszynowe otworzyły ogień w stronę lewego brzegu Dunajca. Niedługo później zapadł zmrok i w pozycje na Górze Cmentarnej w Gołąbkowicach zaczęła strzelać niemiecka artyleria. W trakcie krótkiego, lecz intensywnego ostrzału, rozbite zostało lewe skrajne stanowisko ckm, przy którym zginęło dwóch Polaków – celowniczy i taśmowy. Wielu żołnierzy wycofało się bez rozkazu, a pluton uległ całkowitemu rozproszeniu[44].

Duże trudności nastręczało też przeprowadzenie odwrotu zgrupowania mjr. Kraszkiewicza. On sam wspominał, że odwrót nakazał w dwóch kolumnach. Pierwsza składała się z sił dawnego zgrupowania „Horyń”, które miały wycofać się w stronę biegnącej równolegle do ich frontu doliny Kamienicy, zebrać się w rejonie Łabowej i Krzyżówki, a następnie szosą Krynica – Grybów odejść do Grybowa[45]. Drugą kolumnę tworzyć miały: batalion marszowy kpt. Dietricha oraz batalion ON „Sambor”. Obydwie jednostki miały wycofać się o zmroku przez Nowy Sącz do Grybowa. Rozkazy te jednak do ich dowódców albo nie dotarły, albo też zostały inaczej zinterpretowane – np. w duchu wycofania się dopiero pod naporem przeciwnika. Mjr Kraszkiewicz sugerował nawet, że batalion kpt. Dietricha otrzymał inne rozkazy od samego dowódcy 2. BGS. Nie sposób jednak tego w chwili obecnej zweryfikować[46]. Faktem jest, że pozostały one na swoich stanowiskach i nie wzięły udziału w nocnym odwrocie.

Korzystając z zapadającego zmroku również Niemcy starali się bardziej aktywnie działać w rejonie mostów na Helenie. II pluton 8. kompanii 136. psg przekroczył pod osłoną karabinów maszynowych w bród Dunajec, mniej więcej na wysokości nowosądeckiego więzienia, i zajął tam pozycję obronną, spodziewając się kontruderzenia obrońców. Biorący udział w przeprawie sierż. Mössner relacjonował: 18.50: Polacy wycofali się. Dzienne zadanie zostało przez to zrealizowane. […] Rozpoznając ostrożnie otoczenie dwie grupy zwiadowcze skierowały się na oddalony 600 metrów na wschód most i zajęły go aż do nadejścia pozostałych dwóch drużyn. Ten żelazny most groźnie patrzył na rzekę. Był zawalony grubymi drewnianymi balami i żelaznymi sztabami. Przeszukanie znajdujących się w pobliżu domów nie ujawniło niczego podejrzanego; najwyraźniej już rozpoczęli ucieczkę[47]. O zdobyciu mostu i wycofaniu się Polaków szybko powiadomiono dowództwo dywizji. Na południowym skraju miasta wciąż jednak odzywały się polskie placówki, podobnie jak w okolicach Biegonic.

O ile sytuacja przy samym moście i na południe od niego wydawała się klarowna, to brak było jakichkolwiek informacji o tym, co działo się w północnej części miasta, bronionej wcześniej przez kompanię kpt. Winiarskiego. W związku z tym zdecydowano się tam wysłać 7. kompanię 136. psg wzmocnioną drużyną łączności i drużyną montażową. O godz. 22.45 bez wystrzału i jakiegokolwiek oporu udało się Niemcom podejść lewym brzegiem Dunajca na wysokość Załubińcza oraz Roszkowic i w bród przejść na drugą stronę rzeki. Tam zebrano wszystkie plutony kompanii i wysłano zwiadowców. Przed północą ruszono w dalszą drogę. Jeden z Niemców wspominał: Znowu idziemy dalej przez łąki, pola i ogrody, w kierunku przedmieścia. Kilkaset metrów przed nami w polskim domu pali się światło. Podchodzimy bliżej. Stoi przy szerokiej drodze, która wychodzi z centrum miasta. Tutaj wystawiamy warty, które po niedługim czasie zatrzymują polski samochód z amunicją i czterema ludźmi. W domu mieszkają folksdojcze, którzy czekali na wybawienie. Dowódca kompanii uzyskał od nich ważne informacje, które ułatwią nam dalsze natarcie. Dowiedzieliśmy się, że przeciwnik wycofał się do miasta[48]. Postój na przedmieściach trwał do godz. 2.30 po północy 6 września. Wówczas ruszono dalej, najprawdopodobniej wzdłuż strumienia Łubinka, a następnie na południe, gdzie osiągnięto właściwy ówczesny skraj Nowego Sącza. Nawiązano wówczas kontakt radiowy z dowództwem i dowiedziano się, że o świcie ma ruszyć natarcie. Najprawdopodobniej miało być ono poprzedzone bombardowaniem nowosądeckiego dworca. Rzeczywiście z lecącego nad miastem samolotu spadły niebawem na miasto cztery bomby[49].

Niedługo po tym wszystkie kompanie 136. psg ruszyły do akcji. Kompania uderzyła od północnego wschodu i przez most na Kamienicy przy ul. Lwowskiej wkroczyła do centrum Nowego Sącza. O godzinie 6.00 dołączyły też do niej inne kompanie, które bez wystrzału zajęły miasto[50]. Jedynie na jego południowym skraju słychać było odgłosy walki, z zaskoczonym od północy batalionem kpt. Dietricha, który walcząc równocześnie z forsującymi Poprad oddziałami 137. psg wycofywał się wzdłuż torów kolejowych na Kamionkę Wielką, a następnie Ptaszkową i Grybów. Zaalarmowany walką batalionu marszowego batalion ON „Sambor” nie stawiając oporu, także wycofał się w stronę Grybowa, ponosząc jedynie straty od niemieckiej artylerii strzelającej z rejonu Małej Wsi[51].

Równolegle z porannym natarciem niemieccy saperzy rozpoczęli sprawdzanie mostu drogowego na Helenie. Upewniono się, że nie jest on podminowany, a następnie uprzątnięto znajdującą się na nim solidną barykadę z drzew i żelaznych sztab. Już o godz. 5.30 dowódca niemieckiego 10. pułku strzelców konnych mógł zameldować, że most jest przejezdny[52]. Miasto, do którego wkraczali Niemcy, przedstawiało upiorny widok. Jeden z żołnierzy relacjonował: Nowy Sącz ukazywał w niektórych fragmentach miasta obraz zniszczenia, w jaki przeobrażają miasta tylko wojny. Zaraz po przekroczeniu mostu na Dunajcu widać było na lewym poboczu dwóch leżących obok siebie zabitych Polaków z rozbitymi czaszkami. Na wszystkich placach stali polscy jeńcy, domy przy wjeździe do miasta były całkowicie ostrzelane. Nasza artyleria tutaj szalała. Cegły, pobite szyby, gotowe do strzału karabiny maszynowe, które ubezpieczały nasz przemarsz, nadawały miastu obłędny charakter. Strzelcy górscy nie mieli tutaj lekkiej zabawy, wynieśliśmy jednak z tego zwycięstwo[53]. O walkach o Nowy Sącz i zajęciu miasta donosiły m.in. codzienne meldunki frontowe Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu. Uznano zdobycie tej miejscowości za sukces niemieckich jednostek górskich i ostateczne przełamanie polskich pozycji w Beskidach[54].

Trudne do oszacowania są straty wojska polskiego. Można założyć, że w trakcie walk o Nowy Sącz zginęło przynajmniej 9 polskich żołnierzy[55] Ponadto w następnych dniach w nowosądeckim szpitalu zmarło kolejnych 6 żołnierzy, z których część musiała zostać ranna podczas walk o miasto lub we wcześniejszych starciach[56]. Według niektórych autorów w walkach o Nowy Sącz (5 i 6 września) zginąć miało łącznie ok. 40 polskich żołnierzy, z których większość spoczęła następnie na nowosądeckim cmentarzu[57]. Szacunki te wydają się być bliskie prawdzie.

Dość precyzyjnie można z kolei odnotować straty Niemców. Podczas walk nad Popradem zginęło dwóch kawalerzystów z 11. batalionu rozpoznawczego (pochowani zostali w Gołkowicach Polskich), byli też wśród żołnierzy tej jednostki ranni[58]. Z kolei podczas walk na Helenie ranny został jeden z rowerzystów, a saperzy ponieśli stratę w postaci jednego zabitego oraz jednego rannego żołnierza. W pobliskim Świniarsku śmierć poniósł natomiast jeden ze strzelców górskich, co stało się pretekstem do późniejszej krwawej pacyfikacji tej miejscowości. Ponadto już po zakończeniu walk trwałym śladem po nich stały się niemieckie mogiły wojenne na terenie miasta. Zabity podczas próby zajęcia mostu na Helenie saper został pochowany z honorami na dziedzińcu zamku. Obok niego spoczął inny Niemiec zmarły z ran 7 września w nowosądeckim szpitalu. Z kolei zmarły w tym samym szpitalu 11 września saper z 82. górskiego batalionu saperów został pochowany na pierwszowojennym cmentarzu wojennym nr 350 w Nowym Sączu.

Według niemieckich dokumentów dotyczących grobownictwa wojennego, w lipcu 1940 r. na Sądecczyźnie znajdowało się łącznie 8 grobów żołnierzy niemieckich[59]. Początkowo planowano stworzyć na dawnych terenach walk zbiorcze cmentarze dla poszczególnych dywizji i pochować tam żołnierzy ekshumowanych z pojedynczych grobów i polowych cmentarzy. Dla żołnierzy 2. DG, którzy zginęli na zachód od linii Sanu taką zbiorczą kwaterą miał być cmentarz wojenny na wzgórzach na zachód od Chełmca (ok. 1,5 km na zachód od Nowego Sącza). Do jego realizacji jednak nie doszło, a najprawdopodobniej w 1941 r. szczątki poległych w tej kampanii, znajdujące się w południowej części Generalnego Gubernatorstwa, przeniesiono z tymczasowych mogił na cmentarz wojskowy w Bielsku[60].

Podczas walk w rejonie Nowego Sącza ucierpiała również ludność cywilna. M.in. Katarzyna Tuchowicz, która zginęła w Chełmcu na skutek wymiany ognia 5 września 1939 r.[61] oraz Jan Klimczak, zastrzelony podczas wkraczania wojsk do Nowego Sącza[62]. Więcej światła, również na straty materialne poniesione przez mieszkańców Nowego Sącza oraz nastrój panujący 6 września, rzucają wspomnienia Emilii Piwońskiej: Idąc tak aż do rynku, zauważyłam zniszczenia murów, największe koło firmy „Batko-Jubiler” i po przeciwnej stronie w aptece Nowakowskiego. […] Pan Rzepecki mówił […], że największe zniszczenie wskutek bombardowania jest na ulicy Żydowskiej (Kazimierza Wielkiego) [zapewne z uwagi na to, że przebiegała ona równolegle do Dunajca i stanowiła bezpośrednie zaplecze broniących się oddziałów polskich – przyp. DG]. Poszłam popatrzyć na tę ulicę i zobaczyłam wszędzie wyrwy w murach, wybite szyby, szkło potłuczone na drobne kawałeczki leżało masami w trotuarach. W bramie prowadzącej na dziedziniec zamkowy stał żołnierz niem[iecki] na straży, a obok niego w otwartej trumnie leżały zwłoki żołnierza polskiego. Więcej takich zwłok było na dziedzińcu zamkowym. Na ulicy Krakowskiej znajdowały się też zwłoki Polaka złożone na kocu, na kolasce[63].

***

Zdobycie przez Niemców Nowego Sącza kończyło kilkudniowy bój graniczny w dolinie Dunajca. Przełamanie polskich pozycji obronnych, przekroczenie Dunajca i Popradu, uchwycenie istotnego węzła drogowego – to wszystko pozwalało rozwinąć się 2. Dywizji Górskiej, która odtąd o wiele łatwiej posuwała się w stronę swojego najważniejszego celu, jakim od samego początku działań wojennych był Lwów. Z kolei z perspektywy dowództwa Armii „Karpaty” opuszczenie stosunkowo wygodnych i przygotowywanych od wiosny 1939 r. do obrony stanowisk, oznaczać musiało permanentny już odwrót, który zakończył się dopiero pod Lwowem, gdzie jednostki tzw. Armii Małopolska (połączone siły Armii „Kraków” i Armii „Karpaty”) starały się powstrzymać Niemców przed zajęciem miasta i uderzeniem na wycofujące się w stronę Rumunii oddziały polskie.

——————————————————————————————

[1] W. Steblik, Armia „Kraków” 1939, Warszawa 1989, s. 40.

[2] Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie [dalej: IPMS], B.I.61.d., Relacje z Kampanii 1939 roku, 2. Brygada Górska – batalion KOP „Żytyń” [dalej: B.I.61.d.], W. Kraszkiewicz, „Sprawozdanie z kampanii wrześniowej”, rkps, bm, 10 XII 1945 r., bp.

[3] Z. Mordawski, Materiały do dziejów 1 pułku strzelców podhalańskich (wrzesień 1939 r.), „Rocznik Sądecki” 1992, t. 20, s. 177–181; R. Rybka, K. Stepan, Najlepsza broń. Plan mobilizacyjny „W” i jego ewolucja, Warszawa 2010, s. CXXXII–CXXXIII.

[4] Por. Eugeniusz Zakrzewski. Pamiętniki wojenne – wrzesień 1939–1943, opr. L. Zakrzewski, „Almanach Sądecki” 1999, nr 27, s. 48; M. Smoleń, Kalendarium okupowanego powiatu nowosądeckiego (1 IX 1939 – 23 I 1945), „Rocznik Sądecki” 1994, t. 22, s. 306; L. Zakrzewski, Kalendarium wydarzeń…, s. 64–65; Stałe punkty obrony przeciwlotniczej na terenie samego Nowego Sącza znajdowały się na dachu domu naprzeciwko koszar, na wieży ciśnień parowozowni, na dachu tzw. Domu Pierackiego oraz na dachu kamienicy przy ul. Żółkiewskiego, gdzie mieszkał dowódca 1. psp. Zob.: IPMS, B.I.61.f., Relacje z Kampanii 1939 roku, 2. Brygada Górska – materiały różne, (nieczytelny podpis), „Opis przeżyć i spostrzeżeń w czasie od 1.IX.939 do chwili obecnej”, rkps, Rákocsaba, 17.10.1940 r., bp.

[5] R. Dalecki, Armia „Karpaty” w wojnie 1939 roku, Rzeszów 1989, s. 55–57, 60.

[6] Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej, t. 1: Kampania wrześniowa 1939. Część 2: Przebieg działań od 1 do 8 września, opr. zbiorowe, Londyn 1954, s. 252–254, 278–280.

[7] Zob. K. Skrzypek, Podkarpackim szlakiem Września. Wspomnienia żołnierza armii „Karpaty”, Katowice 1986, s. 28–33, 37; IPMS, B.I.108.a., Relacje z Kampanii 1939 roku, Ośrodek Zapasowy 21. Dywizji Piechoty Górskiej, K. Hofbauer, „Uwagi i spostrzeżenia”, rkps, Paryż, 2.01.1940 r., bp.; ibidem, P. Gasz, „Załącznik w sprawie rejestracji faktów, uwag i spostrzeżeń, dotyczących przygotowań i działań wojennych”, rkps, bmd [Paryż 1940 r.?], bp.; ibidem, Ppor. Srokol, Relacja, rkps, bmd [spisana zimą 1952 r.], bp.

[8] IPMS, B.I.61.a., Relacje z Kampanii 1939 roku, Sztab 2. Brygady Górskiej [dalej: B.I.61.a.], Z. Węgorek, „Sprawozdanie szefa sztabu 2. Brygady Górskiej z Kampanii Wrześniowej w Polsce w 1939 r.”, mps, Londyn, marzec 1947 r., bp; R. Dalecki, op. cit., s. 55–57.

[9] W trakcie przemarszu na stację kolejową w Marcinkowicach został 3.09.1939 zastrzelony w niewyjaśnionych okolicznościach żołnierz II batalionu 1. psp. Odłączył się on od maszerującego w stronę Limanowej oddziału z uwagi na obtarcia stóp i został na obrzeżach miasta śmiertelnie ranny lub zabity. Zob. S. Korusiewicz, Żołnierska mogiła, „Almanach Sądecki” 1999, nr 28, s. 35.

[10] R. Dalecki, op. cit., s. 66–67; IPMS, B.I.61.b., Relacje z Kampanii 1939 roku, 2. Brygada Górska, 1. pułk strzelców podhalańskich [dalej: B.I.61.b.], W. Winiarski, Relacja, mps, Oflag II B Arnswalde, listopad 1939 r. (za zgodność z oryginałem: R. Dalecki, Przemyśl, 10.06.1969), bp.; W. Winiarski, Z pamiętnika żołnierza września, opr. W. Sobecki, „Rocznik Sądecki” 2006, t. 34, s. 256; B. Miłek, Do redakcji „Wojskowego Przeglądu Historycznego”, „Wojskowy Przegląd Historyczny” 1964, R. IX, nr 1, s. 431; K. Skrzypek, op. cit., s. 37–39.

[11] IPMS, B.I.61.b., W. Winiarski, op. cit., bp. Według relacji kpt. Winiarskiego stan osobowy jego kompanii w trakcie obrony Nowego Sącza wynosił ok. 150 żołnierzy. Zob.: Z. Mordawski, op. cit., s. 240; W. Winiarski, Z pamiętnika żołnierza września, op. cit., s. 257.

[12] Z. Mordawski, op. cit., s. 195–197.

[13] K. Skrzypek, op. cit., s. 41–42.

[14] S. Lebda, Wspomnienie z września, „Dunajec”, nr 14 (439), 2.04.1989

[15] IPMS, B.I.61.d., W. Pałucki, „Sprawozdanie z udziału w kampanii polskiej 1939”, rkps, Eckernförde, 25.10.1945, bp; Z. Mordawski, op. cit., s. 197.

[16] IPMS, B.I.61.d., R. Wróblewski, „Sprawozdanie z udziału w kampanii polskiej 1939 r.”, rkps, bm, 22.10.1945 r., bp.

[17] IPMS, B.I.61.d., W. Kraszkiewicz, op. cit., bp; ibidem, B.I.61.a., Z. Węgorek, op. cit., bp; A. Stadnicki, Wspomnienia, wyb. i opr. J. Długosz, Nowy Sącz 2015, s. 101–102.

[18] S. Lebda, op. cit.

[19] Z. Mordawski, op. cit., s. 196.

[20] IPMS, B.I.61.a., Z. Węgorek, op. cit., bp. Podobny obraz Nowego Sącza w czasie ewakuacji przedstawiali także inni oficerowie, w tym m.in. mjr B. Miłek. Pisał on: Poczta była już ewakuowana, policja w trakcie ucieczki. Ponieważ za wojskiem przywlokły się tłumy uciekinierów, którzy jeszcze powiększali bałagan, zatrzymałem policjantów i poleciłem zaprowadzić porządek w mieście. Zob. B. Miłek, op. cit., s. 431.

[21] IPMS, B.I.61.f., [nieczytelny podpis], „Opis przeżyć i spostrzeżeń w czasie od 1.IX.939 do chwili obecnej”, op. cit., bp.

[22] National Archives and Records Administration [dalej: NARA], T 314, R 666, P II 1c, Anlage XVIII Armeekorps 1–8.9.1939 [dalej: T 314, R 666], Fliegermeldungen, 04.09.1939 r., k. 1220.

[23] Ibidem, „Martha”, 5.09.1939, k. 1228.

[24] Ibidem.

[25] Bundesarchiv-Militärarchiv Freiburg im Breisgau [dalej: BAMA], RH 53-18/151, Wehrkreiskommando XVIII (Salzburg), Abteilung Wehrmachtpropaganda, Erlebnisberichte Polenfeldzug, Bd. 8. 1939 [dalej: RH 53-18/151], K. Fahringer, „Mit der A.A. einer Gebirgsdivision in Polen”, mps, bmd, bp; F. Czischek, „Kriegstagebuch”, rkps, Wien 14 XI 1952 (kopia udostępniona przez S. i K. Petzel).

[26] NARA, T 314, R 666, „Martha”, 5.09.1939, k. 1228.

[27] IPMS, B.I.61.d., K. Falzman, „Wrażenia osobiste z Kampanii wrześniowej 1939 r. od 31 VIII 39 – 18 IX 39”, rkps, bmd, bp.; J. Bieniek, Łącko konspiracją kwitnące, Nowy Sącz 1988, s. 201, S. Korusiewicz, Polegli, zmarli i zaginieni podczas wojny obronnej 1939 roku, „Almanach Sądecki” 2009, nr 68/69, s. 80–81, 84, 87, 94.

[28] BAMA, RH 53-18/151, [Wchtm. Körber] „Sonderauftrag des III. Zuges (Wchtm. Körber) am 5.9.39.”, mps, bmd, bp.

[29] Ibidem.

[30] Ibidem; BAMA, RH 53-18/151, W. Jahoda, „Eine Nachtfahrt”, mps, bmd, bp.

[31] NARA, T 314, R 666, „Martha”, 5.09.1939, k. 1228; BAMA, RH 53-18/148, Wehrkreiskommando XVIII (Salzburg), Abteilung Wehrmachtpropaganda, Erlebnisberichte Polenfeldzug, Bd. 5. 1939, A. Nake, „Gebirgsjägerregiment 136”, mps, bmd, bp.

[32] BAMA, RH 37-6891, Verbände und Einheiten der Infanterie des Heeres [dalej: RH 37-6891], Bericht „Erinnerung an Polen” GJR 136 (2 Geb. Div.), mps, bmd, bp.

[33] BAMA, RH 53-18/145, Wehrkreiskommando XVIII (Salzburg), Abteilung Wehrmachtpropaganda, Erlebnisberichte Polenfeldzug, Bd. 2. 1939 [dalej: RH 53-18/145], W. Mössner, „Angriff auf Neu-Sandec 8./140”, mps, Nienadowa, 9.10.1939, bp.

[34] BAMA, RH 53-18/149, Wehrkreiskommando XVIII (Salzburg), Abteilung Wehrmachtpropaganda, Erlebnisberichte Polenfeldzug, Bd. 14. 1939 [dalej: RH 53-18/149], K. Thaler, „Erstürmung der Stadt Neu-Sandec durch 8./140”, mps, bmd, bp..

[35] Wojskowe Biuro Historyczne, II.3.19, M. Mach, Relacja, rkps, Tarnowskie Góry, marzec 1949 r., bp.

[36] Jedynym takim oddziałem, który mógłby pojawić się w tej okolicy, był złożony z samochodów opancerzonych patrol z niemieckiego 9. pułku rozpoznawczego, sprawdzający drogę przed grupą płk. Brehmera.

[37] IPMS, B.I.61.a., Z. Węgorek, op. cit., bp.

[38] IPMS, A.II.14.16., Akta Sztabu Naczelnego Wodza z 6 IX 1939 r. – Armia „Kraków”, Meldunek sytuacyjny z Rzeszowa z dn. 6 IX godz. 4.00, 6.09.1939, bp.

[39] Zob. R. Dalecki, op. cit., s. 77–78; Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej. Tom 1. Kampania wrześniowa 1939. Część 2…, op. cit., s. 287; IPMS, B.I.61.a., Z. Węgorek, op. cit., bp.

[40] IPMS, B.I.61.a., Z. Węgorek, op. cit., bp.

[41] B. Miłek, op. cit., s. 431–432; IPMS, B.I.61.b., W. Winiarski, op. cit., bp.; Z. Mordawski, op. cit., s. 200.

[42] IPMS, B.I.61.d., W. Kraszkiewicz, op. cit., bp.

[43] IPMS, B.I.61.b., W. Winiarski, op. cit., bp.

[44] K. Skrzypek, op. cit., s. 43.

[45] IPMS, B.I.61.d., W. Kraszkiewicz, op. cit., bp; ibidem, B.I.61.d., W. Pałucki, op. cit., bp.

[46] IPMS, B.I.61.d., W. Kraszkiewicz, op. cit., bp; Z. Mordawski, op. cit., s. 201; B. Miłek, op. cit., s. 430.

[47] BAMA, RH 53-18/145, W. Mössner, op. cit., bp.

[48] BAMA, RH 53-18/149, H. Peinitsch, „Zwei Tage aus dem polnischen Feldzug. Aus meinem Tagebuch”, mps, bmd, bp.

[49] BAMA, RH 53-18/146, Wehrkreiskommando XVIII (Salzburg), Abteilung Wehrmachtpropaganda, Erlebnisberichte Polenfeldzug, Bd. 3. 1939, H. Klaushofer, „Franktireukrieg”, Salzburg, bd, mps, b.p; RH 37-6891, op. cit., bp.

[50] BAMA, RH 53-18/149, H. Peinitsch, op. cit., bp

[51] Z. Mordawski, op. cit., s. 202; BAMA, RH 53-18/151, R. Liehn, op. cit., bp.

[52] NARA, T 315, R 230, k. 177–178.

[53] BAMA, RH 37-6891, op. cit., bp.

[54] Alpenkorps in Polen. Im Auftrage des Generalkommandos XVIII AK, opr. H. Manz, Innsbruck 1941, s. 176–177.

[55] „Liber mortuorum Nowy Sącz”, t. VIII, 1927–1941, s. 332 (kopia ze zbiorów Leszka Zakrzewskiego); S. Korusiewicz, Żołnierska mogiła…, op. cit., s. 36; S. Korusiewicz, Polegli…, op. cit., s. 71–117.

[56] Zob. „Liber mortuorum Nowy Sącz”, t. VIII, 1927–1941, s. 333–337 (kopia ze zbiorów Leszka Zakrzewskiego); S. Korusiewicz, Żołnierska mogiła…, op. cit., s. 30–39; S. Korusiewicz, Polegli…, op. cit., s. 71–117.

[57] M. Smoleń, op. cit., s. 306.

[58] BAMA, RH 53-18/151, K. Fahringer, op. cit., bp; F. Czischek, op. cit.

[59] NARA, T 78, R 881, Vorschläge des OKH für Friedhöfen im Osten (Feldzug in Polen) 1941–1942 [dalej: T 78, R 881], Übersicht über die deutschen Kriegsgräber des Polenfeldzuges 1939, Stand v. 28.07.1940, k. 45–46, 154–155, 160–161.

[60] NARA, T 78, R 881, Vorschläge für Ehrenfriedhöfe, b.d., k. 123; ibidem, 2. Gebirgsdivision, An das Oberkommando des Heeres, 6.02.194, k. 495.

[61] „Liber mortuorum pro pago Chełmiec”, t. II (12), 1856–1943, s. 165 (kopia ze zbiorów Leszka Zakrzewskiego)..

[62] S. Korusiewicz, Żołnierska mogiła…, op. cit., s. 38.

[63] Archiwum Narodowe w Krakowie, Oddział w Nowym Sączu, Relacja Emilii Piwońskiej, Nowy Sącz, 24.01.1955 r., rkps, bp.